Lysander
siedział właśnie w Sali do ćwiczeń i przeglądał swoje teksty. Kastiel się już
spóźniał jakiś czas. Ale w sumie on zawsze się spóźniał, a nie daj boże ty się
spóźnij. Zje Cię od razu, ale dalej lubił tego zbuntowanego przyjaciela. Z
nudów zaczął rysować kółka, usłyszał ciche otwieranie drzwi i że ktoś powolnym
krokiem schodzi do niego. Podniósł głowę znad swojego notatnika i wbił
spojrzenie w schody.
Megan z
uśmiechem schodził na dół rozglądając dookoła. Niesamowite! Dzieciaki mają taką
salę do ćwiczeń w piwnicy! Gdyby on miał taką w starej szkole, jak nic już by z
niej nie wychodził do zakończenia edukacji. Zawsze chciał grać na jakimś
instrumencie, jednak nigdy nie umiał się całkowicie poświęcić któremukolwiek
dlatego postanowił zostać nauczycielem. Zatrzymał się gdy tylko ujrzał
patrzącego w niego Clivera.
— Chyba
przeszkodziłem — Jego lekko słodkawy ton spowodował dreszcz na plecach
białowłosego. Mimo, że Osaka mówiła by się nim zbytnio nie przejmować miał
dziwne wrażenie, że ten facet pojawia się wszędzie tam gdzie coś się dzieje. Do
tego nie potrafił zrozumieć uczucia śledzenia w każdej części szkoły czy miasta.
— Szuka Pan kogoś — Musiał silić się na serdeczny ton
w końcu to był ich nauczyciel.
—
Widziałeś może Osakę? — Kolorowe oczy w których odbijało się światło dawały
jego blaskowi iście szalony wygląd i gdyby nie fakt, że to nauczyciel Lysander
na pewno dałby mu miano świrniętego fana.
—
Jeszcze nie dał Pan sobie spokoju? — Nie podobało mu się to chore
zainteresowanie przyjaciółką. Nie podobało mu się także to, że ona nic nie
wspomniała bratu o tym wariacie siedzącym w szkole.
— To
inaczej — Usiadł na schodach blokując w razie czego przejście Cliverowi
uśmiechając się zabójczo — Star’a bądź Drake’a?
Pokręcił
przecząco głową. Nauczyciel westchnął i wstał, jednak wcale nie miał zamiaru
iść na górę tylko zaczął zbliżać się do niego z rękami w kieszeniach.
Białowłosy zacisnął mocniej ołówek w ręce. Czego chce jeszcze ten facet?
Stanął
nad nim i patrzył na niego znad okularów.
— Co
widzieliście przed pogrzebem Pani Richardson?
Oczy
Lysandra otworzyły się szeroko. Kiedy parę dni usłyszał syreny ze strony, gdzie
mieszkała jego przyjaciółka rzucił się biegiem w tamtą stronę. Wiedział, że
Megami wyjechała. Jednak miał jakieś złe przeczucia. Biegnąc po drodze spotkał
Nataniela i Kentina, którzy także słyszeli syreny i stali już na drugiej strony
ulicy patrząc na auta.
Zielone
oczy Drake’a śledziły każdy ruch policji wychodzącej z budynku. Noszami, które
były niesione przez sanitariuszy oraz czarny worek. Ucisk w sercu mówił mu o
zagrożeniu. Cała trójka skrzyżowała spojrzenia ze sobą. Nie musieli nic nie
mówić każdy z nich rozumiał co mogło to oznaczać. W ten oczy poety zatrzymały
się na postaci ukrytej krzakach obok domu.
Wysoka
postać ubrana w czarny strój przez co na pewno policja nie mogła go zauważyć.
Na tle rozgwieżdżonego nieba mogła wyglądać jak baśniowych legend. Nie było
widać jej twarzy ukrytej za materiałem uformowanym na kształt dzioba. Lekkim
ruchem zwrócił uwagę chłopaków na siebie i także oni utkwili oczy w postaci,
której złowroga aura rozsiewała się po całej okolicy. Nagle odwróciła się i
pobiegła przed siebie znikając w krzakach.
Musi
kłamać, przecież nie powie o tej postaci. Nie mówili o niej na policji, nie
mówili o niej nawet Megami, której należy się taka prawda.
— Nic —
Skłamał wiedząc, że nie może nawet mrugnąć. Coś mu nie grało w tym mężczyźnie i
nie tylko chodzi o jego psychopatyczne zachowania — a pan jest z policji by
mnie pytać o takie rzeczy?
Ricky
pomlaskał wesoło, więc widzieli go. Odwrócił się na piętach ruszając w powrotną
stronę na górę. Nucąc wesoło jedną z piosenek Pyromanic był już prawie na górze schodów i odwrócił się by ostatni
raz rzucić spojrzenie w stronę nastolatka.
—
Depczecie po bardzo cienkim lodzie Lysandrze Cliverze — Oczy poety otworzyły
się szeroko — jak myślisz co jest realne, a co jest tylko naszą wyobraźnia? Gdzie
jest granica?
Jeśli otaczają nas przyjaciele, a wśród nich wrogowie to jak
ich rozpoznać?
_______________________
Osaka
siedziała zamyślona przed komputerem śledząc wszystkie wiadomości z artykułów,
które podesłała jej Blanck. Nie trudno było zrozumieć, że oni zaangażują się w
to wszystko jeszcze bardziej. Tym bardziej jak zobaczyli swoje dane w teczce
jej ciotki. Przeglądając kolejny z dokumentów natrafiła na zmiankę tego
feralnego koncertu.
W nim
było zdjęcie z różnych perspektyw Sali, więc niewiele myśląc zaczęła przeglądać
wszystkie zdjęcia. Zatrzymała się na jednym w nich i wrzasnęła na całe gardło.
—
Yuryia!
Nie
trzeba było dwa razy. Dziewczyna wpadła do pokoju z telefonem w ręce. Pewnie
znowu rozmawiała z tym zielonowłosym chłopakiem pracującym u nich w szkole.
Zabawne. Lesbijka, która najwięcej czasu spędza z chłopcami. Jak nie szwenda
się z Alexym to chodzi do kawiarni z Jade’em.
— Ty
czasem nie zostaniesz niedługo biseksualna? — Brew Megami podniosła się do góry
widząc rumieniec na twarzy kobiety — może jednak faceci też na ciebie działają?
—
Zmieńmy temat jeśli chodzi o moją orientacje — Przekrzywiła niezadowolona głowę
— czemu mnie wołałaś?
Przesunęła
się z krzesłem pokazując dziewczynie by usiadła obok niej. Ta posłusznie
wykonała polecenie i spojrzała na zdjęcie. Fotka jak fotka niczym nie różniła
się od innych. Jednak poznała to skupienie w oczach koleżanki, to musiało być
zdjęcie z tego koncertu gdzie została postrzelona ich przyjaciółka.
Wróciła
spojrzeniem na monitor i po chwili palec dziewczyny zatrzymał się na jednej z
postaci w kremowym płaszczu.
— Wiesz
kto jest, prawda? — Źrenice Makoto zmniejszyły się w szoku widząc dobrze
znanego jej ćpuna, który zatrzymał ją jakiś czas temu. Dotąd dziękowała
zielonowłosemu, że uratował jej wtedy tyłek, Pres jest nieobliczany jeśli o
takie rzeczy chodzi.
— Po
strzale.. — Spojrzała na zamyśloną Osakę — właśnie ta osoba uciekła górnym
wyjściem z budynku.
Podniosła
się z siedzenia i bez słowa zaczęła naciągać długie buty na nogi. Japonka dalej
nie mogła uwierzyć w co właśnie chce wierzyć Megami. Jak może myśleć, że tamten
chłopak chciał zastrzelić Aurelię? Czyżby Alex go widziała i dlatego ruszyła na
scenę? Jeśli tak to czemu po prostu nie krzyknęła?
Odwróciła
się szybko na siedzeniu widząc jak już jej przyjaciółka znika w drzwiach. I
zacisnęła mocniej dłonie na sukience. Fakty gonią fakty i jak na razie Steve
jest pierwszym podejrzanym w ich kręgu, który mieszka jak najbliżej.
— Jeszcze sobie porozmawiamy Makoto.. Osaka
też będzie zaproszona na te herbatkę.
Czuła
jego spojrzenie i przełknęła głośno ślinę. Herbatka.. chyba podwieczorek z
diabłem. Jej telefon kolejny raz zapiszczał, więc podniosła go modląc się o sms
od któregoś z chłopców.
Niestety
to wcale nie była ta osoba, której oczekiwała.
— Spotkamy się Yuryio Makoto? — Wiadomość
kolejny raz nie miała nadawcy jednak wiedziała już od kogo on jest.
W
głowie dziewczyny zaczęła się wojna myśli, gdzie walczyła pomiędzy ‘za’, a
‘przeciw’. Może zrezygnować ze spotkania z tą podejrzaną osobą, ale także może
pójść i dowiedzieć się czegoś więcej. Gorzej jeśli on także jest kochanym
mordercą. Ale czy mają jakiś wybór skoro i tak są pod nożem?
Zacisnęła
zęby i powoli naciskała klawisze.
— W porządku — Oczy samowolnie sunęły po
ekranie — gdzie i o której?
Czekała
jakiś czas na odpowiedz, aż wreszcie przyszło to na co czekała taką kupę czasu.
— Dzisiaj
północ, w parku na twojej ulubionej ławeczce — Śledził ją! — do zobaczenia.
Jesteś
głupia Makoto sama pchasz się w paszczę lwa. Mówią, że ciekawość jest pierwszym
stopniem do piekła. Ale co poradzić jeśli ta ciekawość może uratować życie
wielu ludziom?
_______________________
Czerwonowłosa
biegła już przez uliczki chcąc jak najszybciej znaleźć się pod domem Francuzki.
Może nic nie pamięta, ale jeśli ona zacznie drążyć dziurę to może wróci jej
chociaż część pamięci. Musza się trzymać nawet najmniej wiarygodnej wersji,
każda nawet najmniejsza zmianka może ich ocalić.
Zatrzymała
się, gdy przed nią wyrosła postać blokując drogę.
— Dasz
wreszcie mi coś sobie wytłumaczyć Osaka?! — Steve wcale nie chciał dać za
wygraną. Jego wyrzuty sumienia żarły go bardzo głęboko. Z jednego bagna wlazł w
drugie i kolejny raz stanął nie po tej stronie co powinien.
— Nie
podchodź do mnie — zmrużyła oczy zaciskając pięść i cofając się krok do tyłu —
jesteś mordercą Stev.
Chłopak
spojrzał w bok czując na sobie to nienawistne spojrzenie. Wiele lat zastanawiał
się jak przeprosić dziewczynę na której mu zależało, a cały czas kiedy ona
wyciągała rękę on ją odtrącał. A teraz jak potrzebował jej pomocy to ona nie
chce jej dać. Ale czemu on w ogóle na cokolwiek chce liczyć? Jest mordercą.
— Chcę
tylko porozmawiać Meg — Starał się mówić jak najłagodniej jednak można było
wyczuć zdenerwowanie w jego głosie — proszę Cię o tylko pieprzone parę minut!
Serce
dziewczyny waliło ze zdenerwowania coraz mocniej. Widziała go. Widziała jak
kolejny raz prawie zabił osoby na których jej zależało, a teraz śmie prosić ją
o rozmowę. Pojebało go czy jak?! Pokręciła przecząco głową i zaczęła cofać się
do tyłu.
Odwróciła
się szybko chcąc uciec jednak poczuła jak łapie ją za rękę i przyciąga do
siebie. Jego serce także szybko biło i usłyszała w jego drżący głos.
—
Przepraszam! — zawył przyciskając ją jeszcze mocniej do siebie — wiem, że nic
nie odkupi moich win.
— Tu
nic nie da przepraszam — zacisnęła usta starając się go odepchnąć od siebie —
zdajesz sobie sprawę z tego ile ludzi przez ciebie cierpiało?
Zamilkł
czując narastające przerażenie. Tak jak myślał i ona. Tak i jej przyjaciółka
nigdy nie wybaczą mu żadnego grzechu. A teraz jeszcze zrobił kolejny będąc
jednym z tych co zabili jej przyszywaną ciotkę. Puścił ją lekko łapiąc za
twarz.
Dopiero
teraz mu się przyjrzała doskonale widząc jak narkotyki i poprawczak zniszczyły
jego twarz. Spojrzenie miał strasznie mętne, które przysłoniło blask jaki miał
jeszcze jako gimnazjalista.
—
Pozwoliłam ci się tak stoczyć przepraszam — Żarły ją wyrzuty sumienia od środka.
Nie zatrzymała go. Niby nic nie mogła zrobić. A jeśli mogła?
Zobaczyła
szeroki uśmiech na jego twarzy, więc jednak litowanie się nad nim powodowało
pewną ulgę w jego sercu.
—
Powiedz mi zależy Ci chociaż jeszcze trochę tak jak kiedyś?
Ściągnęła
jego dłonie uśmiechając smutno. Odeszła kawałek nie ściągając wzroku z chłopaka
czując jak sumienie zżera ją tylko od środka. Nie czuła do niego nic oprócz
współczucia i zawodu. Zniszczył wszystko. Miał wszystko, a wybrał drogę, której
żadne z nich nie mogło przewidzieć.
—
Przykro mi — nie chciała uciekać już wzrokiem.
—
Rozumiem — smutny uśmiech zastąpił dopiero co twarz pełną nadziei. Zaczął
grzebać w kieszeni szukając listu, który napisał specjalnie dla niej po
ostatnim zabójstwie. — proszę weź go.
Wyciągnął
rękę z listem, a Megami niepewnie po niego sięgnęła. Czuła, że jest to ich
ostatnie spotkanie, więc starała się zbliżając się do przedmiotu patrzeć na
chłopaka. Widziała na jego twarzy niepokojący błysk jakby coś zjadało go od
środka.
— Mogę..
mogę Ci jakoś pomóc Stev? — Nie była pewna tego co chce zrobić, ale chciała
chociaż trochę ulżyć osobie do którejś kiedyś żywiła coś więcej niż zawód.
— Po
prostu przeczytaj to — uśmiechnął się lekko— ale tak jest jeszcze coś w czym
mogłabyś mi pomóc.
Nim
dziewczyna zdążyła zareagować złapał ją za dłoń przyciągając do siebie i
wbijając się w jej usta. Stała sparaliżowana nie wiedząc co ma tak naprawdę w
tej sytuacji zrobić. Powinna go odepchnąć od siebie, a przez taką nagłą sprawę
potrafiła tylko stać.
Odsunął
się od jej twarzy i puścił jej rękę by odejść w stronę swojego mieszkania.
— To
nasze pożegnanie Osaka — uśmiechnął się ostatni raz — to wiele dla mnie znaczy,
że mimo tego zła, które ci wyrządziłem potrafiłaś jeszcze się o mnie martwić.
Zostawił
czerwonowłosą na środku ulicy, a sam odszedł w tylko znany jemu kierunek czując
jak zbliża się do tego ostatniego punktu, który mu jeszcze pozostał. Chciał być
wreszcie wolny i tylko krok dzielił go od właśnie tej jednej ubłaganej
wolności.
_______________________
Wszedł
cicho do swojego domu włączając po drodze radio. Prowadzony w rytmie muzyki
przeglądał wszystkie pokoje, gdzie panowała wręcz sterylna czystość. Tak,
posprzątał po tym wszystkim podszedł do szafki wyciągając jedną z kart
zleceniowych i uśmiechnął sam do siebie.
To już
koniec. Koniec robienia z niego mordercy. Czas na jego własną karmę. Skreślił
na kartce dane wpisując swoje własne.
Lat: 32 18
Miejsce pochodzenia: Kyoto Ameryka
Egzekutor: Steve Pres
Nalał
sobie ostatnią szklankę alkoholu jaki uwielbiał jego ojciec i wlał sobie do
buzi. Czując piekący ból w gardle uśmiechnął się lekko, wreszcie będzie wolny!
Złapał za broń, którą zabił tyle ludzi i przyłożył sobie do skroni.
—
Skowronek płacze — nacisnął spust i po całym bloku rozniósł się huk strzału
Bezwładne
ciało padło na podłogę wypuszczając w powietrzu szklankę i broń. Ona upadła z
hukiem rozbijając się i wylewając resztki alkoholu na ziemię, za to broń odbiła
się od ziemi sunąc kawałek dalej. Nie czuł już nic. Ani bólu, ani wyrzutów, ani
nawet ulgi. Był wolny. Wolny na swój chory sposób. Tak się kończy historia
chłopaka, który popadł w jeden z tych pochrzanionych wirów, gdzie nikt nie mógł
mu pomóc i sam sobie zniszczył życie na własne życzenie.
_______________________
Megami
szła w stronę swojego domu w zamyśleniu patrząc na list dzierżący w dłoni. Nie
chciała otwierać go sama, bała się go bardziej niż listów ze szkoły, które
często dostawała jej babcia, albo brat. Miała nawet chęć wrócić i znaleźć mieszkanie
chłopaka, ale od razu odrzuciła od siebie te myśl. Nawet nie miała chęci
wypytywać teraz Alex o postać, która naprawdę odpowiadała za postrzał.
—
Megami? — drgnęła słysząc swój głos i spojrzała przed siebie.
Przed
nią stał niebieskowłosy bliźniak trzymając w ręce torbę z zakupami, jak nic
znowu musiał być w centrum handlowym. To z jednej strony było niesamowite kiedy
wiesz, że możesz umrzeć, a mimo to żyjesz jakby nic się nie wydarzyło.
— Cześć
Alexy — uśmiechnęła się na siłę dalej próbując pozbyć niechcianego uczucia
towarzyszącego jej od jakiegoś czasu — widzę, że udane zakupy..
Jego
czujne oczy z twarzy zjechały na zwitek papieru, który dzierżyła w dłoni.
Zacisnęła go mocniej jakby się bała, że ktoś go jej wyrwie. Jedyna rzeczy
mogąca chociaż trochę zrzucić ciężar z jej ciała, albo go zwiększyć. Zależy od
tego co on tam napisał.
— Mogę
mieć do Ciebie prośbę? — Mimo woli miała drżący głos.
— Jasne
— Podszedł do niej biorąc za jej wolną rękę — chodź porozmawiamy w parku.
— Nie —
pokręciła przecząco głową — chodź do mnie. I tak jesteśmy niedaleko.
Space
pokiwał zgodnie głową i ruszyli w ciszy w stronę jej domu. Lubiła tego
chłopaka. To on był pierwszą osobą w tym mieście przed kim się całkowicie
otworzyła. Kiedyś myślała, że osoby z inną orientacją są wybrykiem natury od
których trzeba trzymać się z daleka. Jednak spędzanie czasu z Makoto czy
właśnie z nim utworzyło całkowicie inne spojrzenie na świat. Właściwie każde z
jej przyjaciół spowodowało, że realny świat jaki stworzyła po śmierci Elsie
zaczął powoli upadać pokazując to nowe oblicze o jakim śpiewał czasami jej
brat.
Dorastała
i czuła to każdego dnia mijając ludzi na ulicy. Nawet nie potrafiła już gniewać
się na Tomasa i po prostu trzyma go z dala, by żył. Nie chce wstać któregoś
dnia ze świadomością, że przyjdzie do domu widząc ciało swojego brata.
Weszli
do domu w milczeniu, za to Atena jak zwykle musiała przywitać się z bliźniakiem
bardziej brutalnym sposobem wywalając go na ziemię przez co jego zakupy
pofrunęły do góry. Podeszła do stołu kładąc list i biorąc dwie szklanki.
Obiecała Raider’owi, że zacznie mniej pić, ale na pewno nie zrezygnuje z tego
całkowicie.
— A
więc Meg — jedną dłonią wziął szklankę, za to drugą drapał czworonoga za uchem,
który trzymając psyk na jego kolanach obśliniał mu spodnie — co się stało?
—
Spotkałam Pres’a..
Bez
zbędnych żartów, zaczęła opowiadać od momentu znalezienia go na zdjęciu od
koncertu poprzez chęć iścia do Alex by się dowiedzieć prawdy oraz spotkania
chłopaka.
—
Pocałował Cię?! — niebieskowłosy zaczął kręcić niedowierzanie głową – Meg on
jest..
— Wiem
— pokiwała głową — nic nie czuje do niego Alexy… ale… zabił swoją rodzinę..
Chłopak
doskonale wiedział o czym ona mówi. Jakiś czas temu Yuryia jemu oraz Jade’owi opowiedziała
wszystko na temat tego ćpuna, bo czasami mieli wrażenie, że chłopak po prostu
śledzi dwójkę dziewcząt jak rasowy zboczeniec.
Dwójka
nastolatków spojrzała na list leżący przed nimi.
— Może
go.. otwórz? — nie miał innego pomysłu, wolał to niż siedzieć i milczeć przez
następną godzinę.
_______________________
Japonka
biegła przez zatłoczone uliczki. Mimo, że była późna godzina to ludzie dalej
chodzili po tym miasteczku jakby był środek dnia, zacisnęła mocniej torebkę by
nie zsunęła się z jej ramienia. Była już dwudziesta trzecia trzydzieści, więc
ma tylko pół godziny by być w parku, który mieścił się po drugiej stronie
miasta. Nie powiedziała o niczym Megami, która i tak nie dała znaku życia odkąd
wyszła od niej z mieszkania. Czy rozmawiała już z Alex? Czy to naprawdę ich
były przyjaciel stał za postrzałem?
Było
tak strasznie dużo pytań, a właściwie żadnej odpowiedzi. Za to czas gnał
nieubłagalnie i dotąd czuła niemożliwy oddech od strzałek. Gdyby mogła chociaż
na chwilę zatrzymać zegar. I ciesząc się życiem usiadła obok bliskich jej osób
móc świętować jeden ze spokojnych dni. Zamknęła oczy przypominając sobie czasy
z Tokio, gdzie wraz z Megami świętowały jej urodziny, pierwszy dzień szkoły,
walentynki czy siedziała przyglądając się jej przez ramię by ujrzeć komiks. To
tak naprawdę było tylko parę miesięcy temu, a ma wrażenie jakby minęły od tego
czasu lata. Lata pełne spokoju, pełne szczęścia i uśmiechu.
Kolejny
raz poczuła ucisk sumienia, że nie podzieliła się prawdą z Osaką. Jeśli ona
zginie dziewczyna straci znów bliską osobę, czy po tym się podniesie? Nie
pomyślała o tym, ale teraz nie może się wycofać. Każdy stara się zdobyć
informacje na swój sposób. Ona też musi. Spojrzała znowu na zegarek dwudziesta
trzecia pięćdziesiąt pięć. Jest już niedaleko, zdąży!
— Gdzie
on jest — Jej oczy wodziły od ławki po jeziorko, które było niedaleko.
Usłyszała
cichy ruch i odwróciła głowę w tamtą stronę. Prawie wrzasnęła widząc postać
blisko swojej twarzy, potknęła się mając świadomość, że zaraz jej tyłek
wyląduje na ziemi. Została złapana za rękę i zawisła w dość śmiesznej pozycji
patrząc na swojego wybawiciela, a zarazem możliwie kata. Nie widziała jego
twarzy przykrytej szmatą wyglądającą jak dziób, dodatkowo jego ubranie
przypominało ptasi strój, a rękawy na stroju ptasie skrzydła. Cokolwiek się tu wyprawiało
wyglądało to jak dobra wkręta.
Puścił
ją by stanęła w swojej pozycji, kawałek się odsunął chcąc zachować bezpieczną
odległość między nimi. Makoto skrzyżowała dłonie patrząc na swojego rozmówcę
próbując rozszyfrować jego wygląd. Niestety jedynym punktem, który mogła obrać
były jego czerwone oczy.
— Kim…
jesteś? — wiedziała, że drży, ale nie może już odejść. Przyszła z własnej chęci.
Postać
przechyliła głowę.
— Co
widzieliście podczas pożaru w budynku? — zignorował jej pytanie.
— O
czym ty mówisz? — próbowała pamięcią sięgnąć do tamtego dnia, ale jej głowa
była pusta.
— Osiem
dzieci — wyprostował się krzyżując dłonie na klatce — Osiem filarów.
—
Dzieci.. są filarami? — zaczyna czuć jakiś grunt, a nie tylko chodzenie po
ruchomym piasku.
— By
móc ich obudzić potrzeba ośmiu filarów i dużo krwi — postać mówiła bardzo
szybko i płynnie. — ci co widzieli będą wiedzieć.
Odwrócił
się i chciał już zniknąć, ale poczuł złapanie za ramię. Spojrzał do tyłu. To
Yuryia nie chciała go puścić. Musi wiedzieć więcej. To już nie jest zabawne. Ma
jej numer telefonu, wpierdziela się w takie miejsca, a do tego wygląda dziwnie.
— Co
mieliśmy widzieć!?
— Nas..
Zdziwiona
puściła chłopaka, który dziwną szybkością odskoczył od niej pojawiając się
kawałek dalej przyglądając jej się dalej za zainteresowaniem.
—
Powiedz mi.. Wierzysz w demony?
____________________________
Yo Yo
Yo!
Witam w
te piękną rozgwieżdżoną przezajebistą piątkową noc! Weekend time =^.^= Jak
wszyscy wiemy zaczął się boom na Pokemon Go w który ja także gram. Dokładnie
tak. Nie wiedziałam, że tyle figurek Boskich może dawać pokebale. Jednak
spotkałam także świrów. Wczoraj w metrze znokautował mnie koleś, bo jopił się w
te swoje pudło i przeprosił mnie takim o to tekstem : ” "Wpadłem na
Ciebie, bo szukam Charmandera. Nie widziałaś jakiegoś może w okolicy?"
Jednym zdaniem: Co jest z ludźmi do kurwy?!
Teraz
co do rozdziału: Wybaczcie mi jeśli coś jest w nim niezrozumiałe. Nigdy nie
pisałam samobójstwa, więc jestem świerzakiem. Tak samo jak z pogrzebem. Takie
wiecie rozdziewiczanie pisemne. Ciężko opisać rozbicie ćpuna więc mam nadzieję,
że jakoś to ludzko wyszło. Megami.. no cóż laska ma coraz więcej pecha, więc
pewnie w jej myślach nie raz kończę jako Katharsis i boje się to sobie nawet
wyobrażać. O Raiderze nawet nie wspominam ( zapewne by mnie zajebał nawet psem
dyrektorki — Panią Hadesu )
Wreszcie
doszłam do piętnastego odcinka w SF O_o im bardziej w to brnę. Tym bardziej
uważam Su za typowego debila. I ta Debra. Dwie tępe dzidy, ale spokojnie Suctkę
jeszcze jakoś wychowam. Gorzej z foką Debrą. Prędzej by się wytresował Amber
niż ją.
Jakby były jakieś błędy to przepraszam. Czasami nie widzę i jestem dalej interpunkcyjnym debilem ^^" Ale uczę się!
Tak
więc koniec mojego pierdolamento i cieszmy się moim bidnym rozdziałem. Nie
zwracajcie już uwagi na daty bo i tak przez te wakacje wszystko mi się coś
pierdoli z układem. Tak wiem pipa ze mnie ^^” Tak więc Trenerzy Pokemon łączymy
się!
Mam mieszane uczucia co do Pres'a. Niby pojebany ćpun, jednak szkoda mi go odrobinkę. Ciekawe, jakby się potoczyła historia, gdyby nigdy nie brał tego świństwa?
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że w liście napisał, że się zabije i jeszcze raz przeprasza, mam rację, czy nie mam?
Na miejscu Yuryi bym się zesrała ze strachu, poważnie! I to jeszcze po północy, no ja dziękuję!
Haha, serio spotkałaś takiego trenera pokemonów? Ja tam miałam taką historię.
Idę do tramwaju, nagle przychodzi jakiś facet, krzyczy, że w końcu złapał pikachu i wyszedł z tramwaju, jakby nigdy niby nic. Druga historia była taka, że spokojnie jeżdżę na rolkach po parku (Jest tam mały staw) Nagle słyszę taki plask. Odwracam się, a tam gościu w stawie śmieje się, że chciał złapać Squirtle i nie zauważył wody. Ja już nie wiem, co się dzieje z tym śwatem... Istna patologia!
Jesteś na 15 odcinku? Ja na 23 i przed chwilą dałam z liścia Kas'owi XD Później jeszcze moja Suśka rozbeczała się tylko dlatego, że Tereska (Nataniel) z kórym mam -70 nazwał ją idiotką :I Ja bym mu przywaliła w jaja, że nie ma do mnie szacunku XD
Także ja się żegnam i do zobaczenia!
No Pres jest taką dość smutną postacią. Pewnie gdyby nie to świństwo to na pewno by poszła jego historia w innym kierunku. Ale kto wie? :P
UsuńHaha no nie będę spoilerować xD Ale w następnym rozdziale będzie o tym wzmianka :D
Każdy by się na jej miejscu zesrał xD! Ale tylko ona jest odważna kobita i poszła!
Co do pokemonów no są u mnie takie koty ^^" Ja jutro zaczynam gre od początku bo musiałam usunąć konto google. Na szczęście miałam tylko piąty lvl.. ^^"
Bo Suska to debil jest xD Ja tam bym mu dala w ryj i wszyscy byliby Happy.
Pozdrawiam xd
Coś ze mną nie tak bo jako jedyna ciesze się że umarł..................
OdpowiedzUsuńNo cóż po prostu go nie lubisz i tyle :P Też tak czasami mam jak ja jakaś postać mi się nie spodoba. ^^"
UsuńCześć ^^!
OdpowiedzUsuńNo cóż co do samobójstwa... Ciekawie opisane.. w sumie nawet bardzo. Żal mi chłopaka, ale spieprzył sobie na własne życzenie. A może i nie? A może to wszystko było ukartowane od początku O_o? Za dużo myślę..
Alexy <3 jak ja go Kocham!
Pozdrawiam :D
Hej!
UsuńTeż kocham Alexy'ego xD Co do samobójstwa Pres'a chłopak po prostu się zagubił i dlatego skończył jak skończył.
Pozdrawiam xd