Pogoda była bardzo słoneczna i przypiekała
każdego w plecy. Pewnie wiele ludzi szaleje teraz na pobliskiej plaży ciesząc
się czasem ze swoimi bliskimi. Z przyjaciółmi. Z rodziną. Z każdym, przy kim
czuje się kimś ważnym. Jednak nie ona. Stała wśród ludzi patrząc na trumnę,
która tylko czekała na zakopanie w ziemi.
Osaka jak i jej przyjaciele z bratem wyróżniali
się ubraniem. Każdy niosąc żałobę w sercu chodził ubrany na czarno, a ona
prosząc resztę założyli białe stroje. Nie chciała zakładać czarnego ubrania na
pogrzeb. Nie teraz. Zacisnęła mocniej dłoń czując jak kolejny raz spływają jej
łzy po policzkach.
Czemu nie widziała rozterek swojej matki?
Dlaczego wyjechała przez swoje egoistyczne pobudki? Mogła być w domu. Mogła ją
zatrzymać. Poczuła mocny uścisk prawej dłoni i załzawionymi oczami spojrzała w
bok. To Alexy. Zaciskał jej dłoń coraz mocniej chcąc okazać poparcie. Na jej
ramieniu wylądowała kolejna ręka, która poznała od razu — to był Kastiel.
Yuryia płakała w chusteczkę obok Armina i Alex. Kawałek dalej stał Star i Drake
patrzący tępo w trumnę. Oni jak i Lysander, gdy tylko usłyszeli syreny od razu
podbiegli pod dom.
— Każdy z nas wybiera swoją drogę — usłyszała
znudzony głos, którym targały emocje i spojrzała z trumny w tamtą stronę .
Za wiecznym łóżkiem jej przyszywanej matki
stał mężczyzna, którego Megami widziała kiedyś w przelocie przy jej ciotce. Jak
nic musiał być jednym z pracowników jej firmy. Słuchając wywodu zaciskała
mocniej pięści, jej oczy mimo wolnie posunęły się dalej i zobaczyła swojego
brata w białym garniturze ze swoim zespołem.
Obiecał, że przyjedzie. Jego twarz była
taka blada jakby nie był na słońcu od paru lat za to Amelia była bliska
omdlenia. Oni nie znali tej kobiety jak ona. Nikt jej nie znał. Tak chciała
wierzyć, że to tylko pieprzony koszmar. By się obudzić widząc ją z talerzem
kanapek i głośnym śmiechem. Ich codzienne rytualne picie było takie ludzkie.
Takie domowe. Pokręciła przecząco głową próbując strząsnąć ostatnie łzy.
Kiedy były partner jej matki odszedł od
trumny Osaka zrozumiała, że teraz nadeszła jej kolej. Puszczając rękę Space'a
oraz lekko strząsając dłoń czerwonowłosego ruszyła przed siebie słysząc swój
każdy krok. Krok, który powodował świadomość, że niedługo będzie musiała pożegnać
się z nią.. Z tą kobietą, którą kochała jak własną matkę. Stanęła za trumną i
właściwie pustym wzrokiem spojrzała przed siebie. Tyle ludzi przyszło ją
pożegnać. Może i części nie znała, ale szanowała ich za samo przyjście. Za
pożegnanie tej, która tak jak inni wniosła do jej życia dużo szczęścia jak i
smutku. Wzięła trochę powietrza w usta.
— Chciałabym nigdy nie wygłaszać takiej
mowy.. Nie w takim miejscu — Jej głos drżał i zacisnęła mocniej pięści — każdy
pamięta tą uśmiechnięta i silną kobietę, jaką była moja matka. Dotąd mam
wrażenie, że ona jest tutaj z nami i miałam nadzieję, że będzie ze mną tańczyła
na moim weselu. Widać nie było nam to pisane.
Spojrzała na trumnę czując jak jej żal
przelewa się coraz bardziej przez ciało. Miała z nią zostać, miały się razem
cieszyć. Miały razem płakać oraz razem śmiać.
— Była wspaniałą matka, mimo, że nie była
tą biologiczna. Zawsze wiedziała, kiedy jej potrzebuje jakby miała w sobie
czujnik. Nasze rozmowy i picie alkoholu nocami — Wiele rodziców się skrzywiło.
Jak można było pić z nieletnią? Usta Megami rozszerzyły się szeroko pokazując
rząd kłów — powiedziała mi dwa dni przed śmiercią, że chciałaby śmiać razem ze
mną, płakać ze mną i cieszyć wspólnym szczęściem, bo od tego jest rodzina. By
dzielić się wszystkimi przeżyciami, jakie mamy by miał, kto nieść wspólnie z
nami nasz krzyż.
Spojrzała w tym momencie na swojego brata,
którego źrenice były coraz większe. Nie spodziewał się tego. Co mówi jego ironiczna
siostra, która skrywała przed wszystkimi swoje uczucia. Ta, której zwykle
objęcie kojarzyło się z molestowanie seksualnym.
— Więc…. Cieszmy się sobą dopóki mamy
siebie.
Wzięła garstkę ziemi rzucając na drewniany
mebel na hasło, że mogą już rozpocząć zakopywanie ciała.
Żegnaj Angie.. Mamo..
_______________________
Czerwonowłosa słysząc kolejny raz o
kondolencjach miała ochotę uciec. Co jej po tym pieprzonym współczuciu ludzi?
Życia jej nie zwrócą, a ona tylko coraz bardziej utożsamiała się z
rzeczywistością.
Brat stał koło swojej siostry dziękując za
wszystkie ciepłe słowa skierowane do dziewczyny. Wiedział, że Megami juz nie ma
siły nawet kiwać głową.
— Miło wreszcie mi poznać — Zdziwieni
spojrzeli przed siebie na wysokiego mężczyznę, który wygłaszał dzisiaj mowę nad
grobem ciotki. Wyciągnął rękę w geście poznania — jestem Cornelius Zuev.
Dwójka młodych wymieniła z nim uściski i
Osaka poczuła dziwny dreszcz, gdy ich dłonie się zetknęły. Coś było nie tak,
ale nie mogła teraz tego okazać. Uśmiechnęła się sztucznie wiedząc, że nawet,
jeśli przejrzy ten grymas to pomyśli o jej rozpaczy.
— Mógłbym Wasza dwójkę porwać do jakiegoś
osobnego pokoju?
Rodzeństwo spojrzało na siebie i zaraz
Tomas pokiwał w zgodzie głową, za to dziewczyna zaczęła ich prowadzić do jej
sypialni, która była na piętrze. Obrazy dalej wisiały stłuczone na ścianach.
Niby można to racjonalnie wytłumaczyć.
Była w amoku, załamana i sama. Ze złości
zaczęła rzucać zdjęciami i tak się potłukły. Policja zabrała jej laptop by
przeszukać wiadomości jednak czerwonowłosa nie wierzyła już w organ
sprawiedliwości, do którego ma dostęp jej przyszły morderca. Musi robić minę do
złej gry.
Weszli do pokoju i usiedli na łóżku za to
Zuev usiadł na krześle kręconym rozglądając się zaciekawiony po pomieszczeniu.
— Wiec Panie Zuev — Oczy Osaki utkwiły w
nim spojrzenie — o czym chciał Pan z nami porozmawiać?
— Jak wiecie — Zapalił papierosa
wypuszczając trochę dymu — byłem pierwsza osobą, co znalazła waszą ciotkę. Nie
odbierała połączeń, więc postanowiłem sprawdzić, co się dzieje z moją drogą
starą przyjaciółką.
Przetarł załzawione oczy jakby tamto
wspomnienie powodowało u niego pewnego rodzaju ból. W końcu byli partnerami
powinien grać tę sztukę do końca. Dotąd aż dostaną to, czego chcą. Czy robią
źle chcąc dać dzieciakom jeszcze trochę czasu? Tomas czujnie obserwował gościa
współczując mu tamtego potwornego widoku. Widzieć przestrzeloną przyjaciółkę
musiało to być straszne.
— Jej przyjaciel notariusz kazał mi
przekazać dla Ciebie ten list — Wstał z siedzenia i podał go dziewczynie, która
od razu go rozpakowała .
Na kartce były zapisane sprawy spadkowe. Oczy
brata jak i siostry zrobiły się wielkie, gdy doszli do momentu gdzie kobieta
przepisała dom na tak naprawdę obca osobę.
— Według tego listu ja..
— Dokładnie — poprawił garnitur — Jesteś
jedną osobą, która ma dostęp do spadku Richardsonów.
Zacisnęła mocniej ręce na kartce czując
jak znowu chce jej się płakać. Ta kobieta naprawdę traktowała ją jak swoją
córkę. Czyżby od dawna planowała swoją śmierć?
— Więc jeszcze raz moje kondolencje — Wstał
i ukłonił się — mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy .
Odwrócił się wychodząc z pokoju i kierując
w stronę wyjścia. Sztuka dalej trwa i będzie wchodziło na scenę jeszcze więcej
aktorów. List tylko ułatwił im sprawę. Głupia nawet nie wiedziała, że przypisując
ten dom jeszcze bardziej przywiązuje Osake do tego miejsca. Ale dla niego
lepiej. Megan będzie miał oko na całą grupkę nastolatków. Osiem filarów..
Jeszcze wiele krwi potrzeba, by zacząć wcielać dalszy plan w życie. Musi wrócić
do bazy i sprawdzić, kogo tym razem muszą sprzątnąć.
_______________________
Osaka leżała na swoim łóżku z nogami do
góry patrząc tępo w sufit. Jej brat wyjechał wczoraj wieczorem na kolejny
koncert. Chciał zrezygnować jednak to właśnie ona namówiła go do wyjazdu. Sama
czasami zastanawiała się nad swoją głupota.
Zamiast zatrzymać Tomasa postanowiła go
puścić kolejny raz w trasę, a później znowu będzie się użalała nad tym, że
została sama. Usiadła podciągając kolana pod brodę oraz patrząc na śpiąca
Atenę.
Nie ma już Angie, więc jej jedynym towarzystwem
został wierny czterołap. Usłyszała dzwonek do drzwi i niechętnie podźwignęła
się z łóżka.
— Pieprzeni Jehowi — Schodziła po dwa
stopnie szukając juz wiązanki słów, by uraczyć nią tych pukających gadów.
Złapała za klamkę otwierając drzwi na
oścież zdziwiona pomrugała parę razy. To wcale nie byli Jehowi, a czerwonowłosy
z papierosem.
— Rozumiem nie będziemy rozmawiać o
Jezusie? — Przepuściła chłopaka w drzwiach.
— On nie ma z tym nic wspólnego — Grzecznie
przeszedł kierując się do jej pokoju.
Zadowolony Demon już wskakiwał na schody
byle by znaleźć swoją towarzyszke zabaw. Czerwonowłosy wszedł do pokoju i
pokręcił głową. Zdecydowanie straszny ma tutaj burdel. Nawet jak na niego.
Pudełko po pizzy i dwie butelki whisky leżały koło łóżka przygniecione stertą
papieru. Wszędzie walały się ołówki i długopisy.
— Od paru dni nie ma Cię w szkole — Spojrzał
przez ramię na wchodząca do pokoju nastolatkę.
— Dziwisz mi się? — Przechyliła głowę
czując jak jej w niej trochę szumi - parę dni temu zabiła się moja matka. I
myślisz, że tak po prostu zacznę sobie życ normalnie?
Kastiel zagryzł wargę. Dziewczyna miała
rację i to cholerną. Kto normalny po czymś takim zacząłby udawać jakby nic się
nie stało. Przesunął trochę bałaganu i usiadł na miękkim łóżku.
— Musimy pogadać — Skrzyżował dłonie
patrząc na nią.
— Jeśli mamy, o czym — Usiadła obok niego
podając mu szklankę i wygrzebując kolejna whisky — mam zapas.
Czarne oczy otworzyły się szerzej. Jeśli ona
wypiła już dwie butelki whisky. Dalej jest trzeźwa. Mało tego wyciąga trzecią
to albo skubana ma dobre korzenie albo wie jak pić. Stawia na obydwa. Megami
przelała szybko szklankę do buzi czując przyjemne pieczenie w gardle. Tak,
chociaż to się nie zmieniło.
Raider zrobił to samo przyglądając się
przy tym dwóm bawiącym się psom. Demon dawno nie widział Ateny, więc teraz musi
się nacieszyć wilczyca.
— Przypomniałem sobie coś z Kyoto — oczy
dziewczyny spojrzały w jego stronę — z tym pożarem.
Osaka milczała jak zaczarowana. Nawet
trochę wytrzeźwiała. Kyoto… Chciała zamknąć już ten temat.
— Kastiel dajmy juz sobie z tym spokój — Zawiesiła
głowę.
Chłopak zacisnął pięść warcząc pod nosem.
Co to to nie! Nim dziewczyna zdążyła zrobić ruch złapał ją dwoma rękami za
twarz zmuszając do patrzenia na niego.
— Chcesz zginąć do cholery?! — Syk
wydobyty z jego ust spowodował na jej ciele lekki dreszcz .
— Wszyscy gramy w jakimś chorym przedstawieniu
Kastiel — Zamilkł mrugając parę razy. Jeszcze nie słyszał swojego imienia z jej
ust i musiał przyznać bardzo mu się podobał wydźwięk.
— Co masz na myśli?
Megami odsunęła jego dłonie od siebie i
wstała. Gestem ręki pokazała mu by ruszył za nią, więc wstał z kanapy idąc za
nią korytarzem. Szła bardzo spokojnie trzymając ręce w kieszeniach dresu. Nie
widział u niej jeszcze takiego kroku.
Weszli do sypialni jej zmarłej matki i
złapała za drewnianą podłogę obok biurka. Zamarł widząc złoty rewolwer, ale to
nie było wszystko. Osaka wyciągnęła jeszcze jakąś odznakę i teczkę z
dokumentami.
— Co to jest? — Widząc rozpiski, zdjęcia,
a także swoje dane otworzył szeroko oczy.
— Angie Richardson tak naprawdę nazywała
się Bella Strauss — Westchnęła siadając i łapiąc się za głowę — zmieniła
tożsamość po śmierci przyjaciół i męża. Przez wszystkie lata zbierała
wiadomości o ćwierkających i szefie ich kultu. Ona wcale nie popełniła
samobójstwa Kastiel. Oni ją sprzątnęli.
Raider poczuł dreszcz na plecach
rozumiejąc już załamanie dziewczyny. Oni tu byli.. Kiedy całą grupą szaleli po Kyoto.
Atena przeżyła tylko, dlatego, bo państwo Space’owie zajęli się jej psem i jego
demonem, bo Richardson.. Nie Strauss miała wyjechać w kolejną delegacje.
Kolejny raz spojrzał na swoje dokumenty
trzymając je kurczowo. Było tutaj wszystko, co znalazły dziewczyny na
komputerze tamtej Gotki.
— Nawet nie mogę nikogo powiadomić — Załamana
usiadła opuszczając głowę — nie wiem, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.
Jeden zły ruch i mogę nas wszystkich zabić chłopie.
Kastiel odłożył swoje akta i postanowił
usiąść obok niej kładąc rękę na kolanie. Drgnęła lekko, dotąd nie potrafiła się
przyzwyczaić do niektórych zachowań ludzi w tym miasteczku. Serce jej zaczęło
szybciej łomotać. Teraz by przydał jej się ten sam chłopak, co pomógł jej
kiedyś w Kyoto.
Tak naprawdę to, kim oni wszyscy są? Grupą
przestraszonych nastolatków, którzy szukają tylko sposobu by przeżyć. Zginęli
studenci, niewinni ludzie, a na sam koniec zabili kobietę, która była agentem w
jakiejś pokręconej organizacji. Jeśli można mieć przesrane życie to właśnie
mamy tego realny przykład.
— Rozmawialiśmy o pożarze — Nie chciał
zrezygnować by pociągnąć ten temat.
— Dokładnie — Odwróciła w jego stronę
głowę. Jak mu tak zależy niech wreszcie powie jej to, co go tak gnębi.
— Ostatnio moja matka, gdy wróciliśmy z
pogrzebu. Powiedziała mi — Przyglądał się jej coraz bardziej intensywnie — że
podczas pożaru w Kyoto jak znalazła mnie wśród tłumu przed budynkiem. Mówiłem o
małej brązowowłosej dziewczynce, której pomogłem uciec z budynku.
Oczy Osaki otworzyły się szeroko.
Doskonale pamiętała tamten dzień, gdzie jeden z małych chłopców pomógł jej
uciec z tej ognistej klatki. Tak teraz mu się przyglądając mogłoby to mieć
sens. Tyle, że tamten malec miał czarne włosy, ale w sumie ten gnojek przed nią
też farbował, bo się przyznał.
— Osaka to czasem nie byłaś ty? — Prawie
odskoczyła słysząc to pytanie — twój prawdziwy kolor oczu, był taki sam jak tej
dziewczynki.
— Nie interesuj się, bo kociej mordy
dostaniesz — Właśnie to był pierwszy z jej zawodów. Poczuła jak serce mocniej
jej wali. Jej pierwszą miłością był ten nieokrzesany złamas. Cóż za
rozczarowanie!
Chłopak zaśmiał się głośno.
— Tak to byłaś ty!
— Po czym wnioskujesz?
— To z kocią mordą było pierwszą rzeczą,
jaką od Ciebie usłyszałem wtedy jak zapytałem czy masz męża!
Tak to było naprawdę głupie, a on nawet
nie jest odrobinę zakłopotany. Właściwie byli dziećmi to musiało być zabawne.
Inne siedziały i płakały do rodziców, a oni pomiędzy nimi rozmawiali jakby nic
ciekawego się nie wydarzyło.
Westchnęła niechętnie i wlała sobie
kolejną szklankę. Czerwonowłosy dopiero teraz zdał sobie sprawę, że tu także
było dużo whisky.
— Brat Ci nie mówił, że za dużo pijesz? — Przekręcił
głowę.
— Nie musi — Przelała sobie kolejną partię
do ust — ja to wiem.
— To, po co pijesz?
— Bo chociaż to w moim życiu zawsze jest
znajome.
Pomrugał parę razy próbując przyswoić fakt
godny alkoholika. Zawsze pijani ludzie tłumaczyli, że dawało im to szczęście,
poczucie lekkości i że rozwiązuje to nie, jako ich problem, a ona za to po
prostu chce poczuć coś stałego.
Każdy rozumie to na swój sposób, ale do
cholery jasnej! Jest kobietą! Do tego cholernie ładną kobietą. Bez słowa wyrwał
jej szklankę odrzucając do tyłu, przez co się zbiła.
— Wiesz, że to ulubiona zastawa mojego
brata?
— Przestań tyle chlać! — Przechyliła
niezadowolona głowę.
— Czy ty się o mnie martwisz Raider?
— A jak myślisz głupia?!
Zachichotała patrząc na swoją ulubioną
butelkę. Teraz chcą jej jeszcze odebrać ostatnią rzecz, którą kojarzy z
normalnością. Cóż za porąbane życie.
— Musimy rozwiązać sprawę słowika — Zignorował
jej chichot — jeśli naprawdę Ci zależy na którymkolwiek z nas przestaniesz się
użalać nad sobą.
— Uważasz, że się użalam? — Zmrużyła oczy
wstając z siedzenia i stając przed nim podpierając biodra.
— Dokładnie tak uważam — Zrobił to samo
wstając i patrząc na nią z góry zaciskając pięści — chlając nie rozwiążemy tego
problemu! Sama zaczęłaś węszyć!
Złapała go za koszulkę przyciągając
jeszcze bliżej swojej twarzy. Była wściekła, bo pierwszy raz widział u niej
ogniki w oczach. Ona wcale się nie prosiła o te cała maskaradę. Teraz wreszcie zrozumiała,
czemu kazała wyjechać Tomasowi.
Gdyby oni wrócili, chociaż jedno z nich
byłoby bezpieczne.
— Chce chronić brata, przyjaciół — Syknęła
— ale daj mi chociaż jeden przykład, co znaleźliśmy od tego pieprzonego czasu.
Jedną jebaną nadzieję!
— Przyszedłem tutaj Osaka — Warknął nie
dając się zastraszyć — każdego dnia dowiadujemy się czegoś nowego. Tylko ty od
śmierci kobiety, która chciała rozwiązać te sprawę pijesz więcej niż rasowy
alkoholik!
I to było właśnie to, co chciała
podświadomie usłyszeć. Chciałaby wreszcie by ktoś miał rację nie ona. Kolejny
raz przyszedł ją chronić ten sam dzieciak, co jej pomógł parę lat temu. Puściła
jego ubranie, ale on wcale nie odsunął.
— Wygrałeś Raider — Odetchnął słysząc
wreszcie coś pozytywnego z jej całej paplaniny — jesteś cholernie upierdliwy.
Właściwie wszyscy jesteście upierdliwi.
Uśmiechnął się złośliwie. Z jednej strony
miała ochotę trzasnąć go w te jego gębę, a z drugiej ciągnęło ją do czegoś
kompletnie innego, przez co robiło jej się głupio. Może to przez te wiadomość o
chłopcu? Wolała się w to nie zagłębiać i miała nadzieję, że on się pierwszy
odsunie.
Jednak jak na złość tkwili w tej samej
pozycji cały czas, co dla niej ciągnęło się wieki i powoli czuła jak jej twarz
robi się coraz bardziej czerwona. Ich twarze dzieliła coraz mniejsza
przestrzeń. Ciszę między nimi przerwała komórka i odskoczyła jak poparzona.
— Ha…halo? — niepewnie spojrzała na
ubawionego chłopaka. Właśnie zdała sobie sprawę, że mało brakowało. A całowałaby
się z tym gnojem!
— Wszystko
dobrze Meg? — głos w słuchawce spowodował, że odetchnęła
— Alexy.. — uśmiechnęła się mimowolnie.
Tak dawno nie słyszała tego głosu, że zrobiło jej się ciepło na sercu i
spojrzała na Raidera — tak… teraz naprawdę dobrze. Macie czas wpaść teraz?
Musi im powiedzieć. Każdy z nich musi się
dowiedzieć o tożsamości jej matki. Może to jest kolejny puzzel do ich układanki
i kiedyś ułożą ją całą? Muszą zdążyć zanim oni sprzątną ich, a ona na pewno na
to nie pozwoli. Nie dopóki żyje. Jednak nie mogła pozbyć się tego kołatania
serca, kiedy była zbyt blisko Kastiela.
To
zaczyna być coraz bardziej pojebane…
_______________
Helloł!
W sumie mamy prawie, że wtorek. A jako, że jutro muszę jechać do urzędu pracy proszę Was bardzo oto rozdział. Urząd pracy to zło jak Was nie chcą wyrejestrować.
W sumie mamy prawie, że wtorek. A jako, że jutro muszę jechać do urzędu pracy proszę Was bardzo oto rozdział. Urząd pracy to zło jak Was nie chcą wyrejestrować.
Miałam
nadzieję na burzę, a tu taki chuj. Nawet burza mnie nie chce. Taki upał, a
tutaj nawet kropli. Rozumiecie to? NAWET JEDNEJ PIERDOLONEJ KROPELKI!
Dzisiaj
stwierdziłam, że nie potrzebny mi pies. Moja kocica zdecydowanie idealnie za
niego robi chodząc za mną krok w krok. Nawet znalazłam na domu bardzo starą
zniszczoną lustrzankę. Chyba ją ogarnę i zrobię z niej eksponat do mojej nowej
biblioteki.
Co do
rozdziału: No cóż nie bijcie, ale w sumie pierwszy raz pisałam pogrzeb do tego
pisałam go podczas picia * właściwie większa część tego co teraz będzie
publikowane, było pisane podczas picia albo kaca * Jak wszyscy widzimy nasz
Kastiel przyszedł być głosem rozsądku, aż dziwne. Budda Raider. Niedługo świnie
zaczną latać :D!
Tak
więc o to postanowiłam zawsze wrzucać jednego gifa i będzie nim Kuro
wpierdzielający ramen!
Budda Raider, haha XD
OdpowiedzUsuńTy narzekasz na upał, u mnie wczoraj lało co 5 minut :P Tak źle i tak źle :D
Megami kiedyś zauroczyła się w Kasztanielu? heheheh
*Ten ból kiedy przeczytałaś zajebisty rozdział, a na kolejny musisz czekać aż 5 dni... ;-;*
Także ja wracam po moją ulubioną zieloną herbatkę (Megami ulubionym pićku jest alko, a moim herbatka :P) i żegnalski!
Ciau~!
Jesteśmy Polakami. Nam nigdy nie dogodzą xD"
UsuńWidzisz jaki ten świat mały :P! Biedna Meg taka bolesna miłość :D"
Jak miło słyszeć, że był aż tak zajebisty! :D * serio zawsze mi miło jak takie coś słyszę *
Za to ja kocham pić... w sumie ... czekaj nie.. ja ogólnie nie przepadam za piciem pod żadną postacią. Mnie zmuszają raczej do picia jakichkolwiek płynów ^^"
Pozdrawiam cieplutko i miłego picia herbatki!
Tak niewiele brakowało... *wzdycha*
OdpowiedzUsuń:D" Zawsze tak jest!
UsuńJestem! Dzisiaj miałam kupę pracy dlatego tak późno komentuje :D!
OdpowiedzUsuńUlala Megami kochała się kiedyś w Raiderze? Biedna kobieta. Tyle lat żyła w nieświadomości kochania chama xD" Może to głupio zabrzmi, ale pogrzeb wyszedł Ci całkiem dobrze..? :D
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!
No kochała kochała :P Tez mi szkoda Megami zawsze ulokuje uczucia tam gdzie nie trzeba xD
UsuńRównież pozdrawiam