poniedziałek, 2 lipca 2018

Rozdział 34: Kochajmy tych, którzy szybko odchodzą





Armin stał przed budynkiem dłubiąc butem w zamoczonej ziemi. Całą noc lało i nie mógł zmrużyć oka. Zresztą nie tylko to syfiło jego biedną głowę, ale też brak jego brata bliźniaka w pokoju. Widział jak Alexy wychodzi z salonu, ale spodziewał się go spotkać w ich wspólnym pomieszczeniu, lecz gdy tylko tam wszedł zobaczył zaścielone łóżko jakby brata w ogóle tam nie było.
— Coś taki markotny? — Odwrócił głowę widząc uśmiechniętego od ucha do ucha Megana. Zielonowłosy zszedł po paru schodach odpalając papierosa i stając obok nastolatka, który jeszcze jakiś czas temu robił za jego ucznia. Chociaż… jeśli wszystko skończy się po ich myśli to dalej nim będzie.
— Widziałeś Alexy’ego Megan?
— Pytasz czy widziałem? Może tak. Może nie — Widząc jak twarz nastolatka lekko się krzywi zaśmiał się zaciągając kolejny raz tytoniem — jak wyszedł z salonu poszedł do Osaki. Pewnie mieli ciekawą noc.
Brwi Space’a uniosły się do góry słysząc z jaką beztroską mówił to lis. Zupełnie jakby tłumaczył mu, że jego bliźniaczy brat poszedł na herbatę i było to iśćcie naturalną rzeczą patrząc na ich chujową sytuację ciągnącą się od miesięcy. Nauczyciel nagle przerwał i popatrzył na niego pytająco.
— Proszę cię Space. Nie wiadomo czy przeżyjemy, a ty jesteś w szoku, że twój brat przespał się z babą na którą miał ochotę..? Sam bym to zrobił, gdyby nie witała mnie sierpowym za każdym zboczonym słowem skierowanym w jej stronę.
Kiedy tylko Megan dokończył swoje słowa usłyszeli kolejne głosy i na podwórko wyszli wcześniej wspomniani. Pierw pomrugali parę razy jakby pierwszy raz widzieli postacie stojące na dole by zaraz uśmiechnąć się niepewnie. Zrobili to. Od razu widać to po ich minach. Armin podparł dłonie na biodrach wyraźnie zirytowany i zaczął stukać butem o ziemię, za to Ricky krztusił się papierosem próbując się nie zaśmiać. Te dzieciaki były takie słodziutkie.
— Mogę wiedzieć, co wasza dwójka robiła całą noc..?
— Po twojej minie wnioskuje, że i tak to wiesz Space — Otworzył szerzej oczy, zaś twarz Alexy’ego zrobiła się czerwona. Ona tak po prostu sobie o tym mówi?! Przecież widać, że jego brat zaraz umrze na serce — zwłaszcza, że sam święty nie jesteś.
— Ja święty?! Wiecie, co będzie, kiedy…
— Spokojnie i tak z Megami stwierdziliśmy po wszystkim, że jednak wolimy się przyjaźnić — Tym razem nawet zszokowany zielonowłosy spojrzał w ich stronę prawie połykając papierosa słysząc głos młodszego Space’a — ja jednak wole facetów, a Meg… no cóż to skomplikowane..
— SKOMPLIKOWANE?! — Cholera wie, kto głośniej krzyknął. Czarnowłosy czy ich były nauczyciel. Lubił wątki nie mające do końca sensu, ale to.. ale to… brak słów normalnie. Zaraz jego mina wróciła do normalności czego nie można było powiedzieć o Arminie.
— Przerażasz mnie Megami Osaka.
— Ty mnie też Megan.
Jak to wyglądało..? No cóż. Ona dalej była rozbita po sytuacji z Raiderem o którym nie mają żadnych wiadomości, zaś Space cały czas nie wiedział czego tak naprawdę od niej chce. Mogli zostawić sprawy tak jak są i dalej się męczyć, albo jak to dziewczyna stwierdziła spróbować od bardziej fizycznej strony. Pewnie po części pomógł im w tym także alkohol, którego jak na nich wypili dużo i tylko cud się zdarzył, że po takim piciu niebieskowłosy mimo swojego pierwszego razu potrafił to zrobić.
Nie żeby jej było źle z Alexym, bo naprawdę go lubiła i fizycznie także ją pociągał. W końcu już pierwszego dnia w szkole zwróciła na niego uwagę, ale jak bardzo by nie chciała w jej sercu zawsze pierwsze miejsce będzie miał ten pieprzony Kastiel Raider — człowiek, który nigdy nie wie czego w życiu chce. Po wszystkim jak odpoczywali niebieskowłosy powiedział, coś co rozwiało jej wątpliwości w stosunku do nich dwoje.
Lubili się. Nawet bardzo. Mieli do siebie pewnego rodzaju pociąg, ale to było tylko to. Nie czuli do siebie tak rozrywającej tęsknoty jak Osaka do Raidera i po prostu nie chcieli niszczyć tego, co budowali cały rok. Alexy był jej najlepszym przyjacielem i oboje chcieli by tak zostało. A Alexy..? Cóż stwierdził, że mimo wszystko woli facetów. Tak jak było teraz było dobrze. Szkoda tylko, że stwierdzili to po tym jak się ze sobą przespali.
— Ktoś ma ochotę na śniadanko zanim rzucimy się w wir śmierci?
Zadowolony Ricky uśmiechnął się w stronę dzieciaków po czym nie widząc u nikogo zbytniego zainteresowania tematem zawołał tylko, że idzie obudzić Kuro i mogą ruszać na walkę z przeznaczeniem. Jak tylko nauczyciel zniknął za drzwiami zdenerwowany Armin spojrzał w ich stronę.
— Mam nadzieję, że chociaż się zabezpieczyliście.
Czerwonowłosa z Niebieskowłosym spojrzeli na siebie w milczeniu, a oczy Space’a otworzyły się kolejny raz szeroko. KURWA SERIO?! KASTIEL ICH ZABIJE, JEŚLI NIE ZROBI TEGO TEN JEBANY SKOWRONEK!


________________


Kastiel siedział ze skrzyżowanymi rękami wpatrując się w pustą ścianę przed sobą. Miał na ustach tyle przekleństw, że mało brakowało by wszystkie znalazły ujście w tym jednym przeklętym miejscu. Dał się podejść. Jak głupim mały smarkaty dzieciak. Poczuł jak ktoś go klepie po ramieniu i niechętnie odwrócił głowę. Nataniel stał nad nim ze ściśniętymi ustami, a jego jak zwykle dobrze ułożone włosy były teraz rozwiane w każdą stronę.
— Co jest Star? — Byli tutaj już od paru miesięcy. Nie wiedzieli, kto ich tutaj przywlekł, a tym bardziej nie mieli planu jak się stąd wydostać.
— Mam już tego serdecznie dosyć — Kentin kopnął w metalowe pręty, które wydały z siebie tylko cichy brzdęk. Widać było, że przedmiot nie miał kompletnie ochoty drgnąć i jedynie Lysander kręcił zrezygnowany głową patrząc na to. — zabiją nas wreszcie czy będą czekać na pieprzoną gwiazdkę?!
W ciągu tego czasu, co tutaj byli pojawiało się coraz więcej znajomych twarzy i ostatnią osobą jaka znalazła się w tym miejscu była zdziwiona Yuryia. Kobieta pisała do Megami, kiedy po prostu nie dostając odpowiedzi stwierdziła iż pojawi się u niej w domu. Jednak tym sposobem podłożyła się jak na talerzu znajdując się także tutaj.
— Myślicie, że bliźniaków także tutaj przyprowadzą..?
Zapadła cisza i każdy po sobie spojrzał, a usta Raidera zacisnęły się w wąską linijkę. Wiedzieli, że nie powinni o tym wspominać przy czerwonowłosym zwłaszcza, że mężczyzny zyskał rywala w postaci Space’a. Jednak chłopak pokręcił tylko głową wyraźnie zniesmaczony.
— Gdyby tak było już dawno by tutaj byli. Muszą być z Kuro i Megami.
Sam, gdyby nie był takim idiotą byłby bezpieczny z nimi wszystkimi. Spieprzył po całej linii i dlatego tutaj siedzi. Pluł sobie w brodę, że nie posłuchał Yasudy, który chciał dla nich jak najlepiej i pewnie dał się wrobić pieprzonemu Meganowi oraz jego lisiemu kompanowi dając swojej agresji wyjść na wierzch. A co jeśli Osaka naprawdę nie wiedziała, że jej pies jest kimś innym?
Przecież Atena była suczką nie psem. Na pewno była w szoku, kiedy odkryła kim tak naprawdę jest jej pies. A o czym musiała pomyśleć, gdy dostała jego sms’a? Zacisnął mocniej dłoń myśląc o tym jaką musiał kolejny raz sprawić jej przykrość pisząc coś takiego. To on zawsze stawiał ją w sytuacji bez wyjścia. To on był tym niezdecydowanym i Ricky miał rację, że po prostu niebieskowłosy mógł skorzystać z okazji by odebrać mu dziewczynę — i to na własne życzenie.
A jeśli bliźniacy są z dziewczyną to Space korzysta z wolności na sto procent, jeśli czerwonowłosa przeczytała mu sms — a to się wydarzyło na pewno. Całą grupa stanęła na baczność słysząc szepty z pomieszczenia obok, które o dziwo były pierwszymi jakie w ogóle usłyszeli odkąd się tutaj znaleźli.
— Jesteś pewien..? — Nawet jakby nie chcieli tego słyszeć ten głos był zbyt donośny niosący się po całych lochach.
— Tak. Megan na pewno jest z nimi. Przeklęty lis miał szczęście, że tamten szczeniak potrafił strzelać i Zuev padł martwy — Oczy wszystkich w lochu otworzyły się szeroko i popatrzyli po sobie. Cornelius Zuev!? Ten Zuev?! — Osaka, Yasuda wraz z tymi przeklętymi lisami i bliźniakami zapadli się pod ziemię.
— Myślisz, że uderzą..?
Teraz nastolatki przycisnęli się do ściany chcąc usłyszeć jak najwięcej z tej rozmowy. Słyszeli o Kuro, Megami i chłopcach. Na pewno oznaczało to coś ważnego. Może także wreszcie zostaną uwolnieni z tej okropnej dziury..?
— Minęło wiele miesięcy szefie. Uważam, że powinniśmy zabić tą kobietę, zanim oni się pojawią.
Zabić..? Kobietę..? Usta Star’a zaschły przypominając sobie wizję po której został porwany. Chodziło Veronę! Popatrzył szybko po reszcie osób w pomieszczeniu. Każdy miał tak samo niepewną minę wiedząc o kim jest mowa i Makoto przyłożyła rękę do ust. Muszą stąd jakoś wyjść inaczej ich przyjaciółka ze szkoły zginie najgorszą śmiercią jaka jest możliwa. GDZIE JEST MEGAMI I KURO?!
Zdenerwowany Kastiel zaczął się rozglądać za sposobem by stąd wyjść przypominając sobie słowa czarnowłosego z którym raz wracał sam ze szkoły brzmiały one tak irracjonalnie, a zarazem były tak prawdziwie i dopiero teraz zrozumiał ich znaczenie: „Kochajmy tych, którzy szybko odchodzą”.
Miał wtedy takie smutne spojrzenie zupełnie jakby płakał nad każdym z nich, a zwłaszcza za Veroną.