niedziela, 10 lipca 2016

Rozdział 18 Demon zwiastujący wojne

Moi drodzy mamy remis O_o! Zaskoczyliście mnie i to tak poważnie. Przegrałam zakład -_-! I zgodnie z obietnicą dla znajomej * tak jesteś kuźwa wróżką * Wstawiam ostatni rozdział tego aktu.. Czyli wychodzi na to, że nowy AKT zaczynamy we wtorek wieczorem O_O!  O mój Boże!! I w sumie sama muszę teraz zadecydować co z orientacją Yuryi. No cóż pożyjemy zobaczymy :P





Także łapcie ostatni rozdział tego Aktu i do zobaczenia w.. wtorek? A ja idę oddać się żarciu :D!


__________________________________________________________



Osaka siedziała oparta nogami o biurko i patrzyło tępo w sufit. Wrócili już dwa dni temu z wycieczki gdzie prawie trafiała ją cholera z powodu zbyt nachalnego nauczyciela. Zacisnęła zbyt mocno zęby i długopis pękł jej w zębach przez co zaczęła pluć atramentem na biurko. Za dużo myśli, zdecydowanie za dużo.
Wytarła usta i wbiła zmęczony wzrok w ścianę. Kastiel także był w Kyoto, tak jak ona i część jej przyjaciół. Cholera jasna, wszyscy byli w mieście i nad nimi wszystkimi wisi ta sama mroczna sprawa. Dlaczego oni? Czym są filary? I najważniejsze.. Kim jest ten pieprzony nieznajomy gnojek?
— Megami? — Zza drzwi wyjrzała jej przybrana matka — zrobiłam ramen, może masz ochotę?
Czerwonowłosa czuła zaciskającą się pętle wokół szyi z dnia na dzień. Jak mogło jej chcieć się jeść jeśli każdego dnia dowiaduje się coraz większych sensacji? Zmusiła się do najbardziej firmowego uśmiechu odwracając w stronę czterdziestoletniej kobiety.
Musiała naprawdę żałośnie wyglądać. Cała twarz w tuszu nie mówiąc o zębach. Do tego udając uśmiech mimo, że oczy zdradzają kompletnie co innego. Bystre oczy czterdziestolatki wcale nie dały się oszukać, więc wiernie stała z kanapkami.
— Kim jest Pani naprawdę Pani Richardson? — Oczy kobiety zrobiły się większe. Nie spodziewała się tego.
— O czym mówisz Megami? — Uśmiechnęła się sztucznie próbując ukryć nerwowe tiki nogą
Dziewczyna wstała od biurka i podeszła bardzo blisko kobiety, która zgodziła się nią zająć. Gdy już prawie się stykały. Osaka zdała sobie sprawę, że jeszcze trochę, a ją przewyższy wzrostem.
— Nie widziałam Pani męża odkąd tutaj jestem — Podejrzliwe wbicie wzroku prawie jadło ja od środka — na pewno ma Pani męża w wojsku?
Angie zachichotała nerwowo bawiąc się palcami. Tak nie chciała nikomu o tym wspominać. To był zbyt bolesny temat, nawet na nią. Śmierć przyjaciółki oraz jej męża, nie minęło nawet parę miesięcy, a także i on podzielił ich los.
Los który chciała oszczędzić właśnie tej nastolatce stojącej przed nią.
— Masz rację — Brew Osaki podniosła się do góry — nie ma tutaj mojego męża. Właściwie nigdzie go nie ma. Zginął wiele lat temu przy akcji
— Ja.. nie wiedziałam przepraszam — odwróciła szybko głowę w drugą stronę. Właśnie nadepnęła na cienki lód
Blondynka zobaczyła zakłopotanie w zachowaniu swojej młodej latorośli i uśmiechnęła się smutno. Teraz nie jest ważne rozpatrywanie przeszłości. Muszą iść na przód.
— To .. masz ochotę na ramen Megami?
Czerwonowłosa pokiwała głową i ruszyła za nią by znaleźć się w salonie, gdzie stały już dwie miski jej ulubionego jedzenia oraz dwie szklanki whisky.
—Jeśli mamy się topić w smutkach to topmy się razem — spojrzała w bok swojej ciotki słuchając jej w zdziwieniu — jak śmiejemy to śmiejemy razem. Jak modlimy to modlimy się razem, a jeśli chcemy się cieszyć nawet z najmniejszych rzeczy to także róbmy to razem.
Poczuła miłe drgnięcie w sercu uśmiechając się teraz już bardzo szeroko. Tak mimo, że nie była jej matką naprawdę cieszyła się, że jest. Nie było tutaj brata, nie było tu jej rodziców, ale była ona i mimo problemów teraz wydawały się malutkie.
Rzuciły się na swoje ulubione jedzenie włączając jakiś odmóżdżający program w telewizji śmiejąc w głos popijając przy tym whisky co jakiś czas. Takie chwile kochała Osaka najbardziej.



Nigdy bym nie pomyślała, że już więcej nie będę mogła się cieszyć takimi chwilami z tą kobietą, która zaadoptowała mnie jak własną córkę i że nigdy więcej nie zobaczę tego łagodnego oraz szczerego uśmiechu zdobiącego te delikatne usta.


______________________


Alex siedziała przed biurkiem popijając ziołową herbatę uśmiechając do siebie pod nosem. Dopiero co wrócili z wycieczki, a już mają kolejne ferie. Kochała to miasto, tyle wolnego żadne miasteczko chyba nie ma. Zalogowała się na Sims Online rozglądając po wirtualnym mieście.
Kliknęła prawym przyciskiem myszy przebierając swoją postać w leciutkie kimono i przerzucając parasol ruszyła przed siebie nucąc pod nosem. Święta oznaczają eventy, eventy oznaczają nagrody. A nagrody nowe rarusiowe rzeczy!
Blanck! — odwróciła się widząc swoje nazwisko na czacie
W jej stronę biegła postać z dwoma białymi długimi kucykami i kocimi uszkami oraz okularami przeciwsłonecznymi. Tak Osaka zmieniła swoją postać diametralnie odkąd razem z dziewczyną szukała informacji po wirtualnych miastach. Tyle co ona miała ciuchów w szafie pozazdrościłaby jej sama Afrodyta.
Zatrzymała się w swoich długich wiązanych kozakach prawie wpadając na jakiegoś chłopaka ubranego w strój pingwina. Jedynie co było widać to szybki tekst na czacie „ Te baby..”
Co tam Meg? — pomachała jej uśmiechając się szeroko, wolne.. Nic już jej nie zdziwi!
Potrzebuje Cię realnie! — klasnęła w dłonie
Głowa dziewczyny przechyliła się w bok przez co prawie wypadła jej parasolka z dłoni.
Co masz na myśli mówiąc realnie?
Zaraz koło nich zalogowała się ostatnia postać. Rudowłosa dziewczyna z lisimi uszami i białym kimonie wachlowała się swoim wachlarzem uśmiechając łagodnie. Tak nawet tutaj Yuryia miała klasę godną szlachcianki czego naszej Osace brakowało.
Wzywałaś Meg o to jestem — wiele cyfrowych postaci oglądało się za nią wyraźnie zainteresowanych
No cóż trzy postacie z taką ilością rzadkich ubrań to niecodzienny widok. Megami złapała obydwie za ręce ciągnąc jak najdalej od tłumu. Zdzwione podążały za nią aż znalazły się na dachu gdzie kocia dziewczyna rozłożyła się na blaszce.
Makoto wiedząc, że i tak się nie dowie naciskając usiadła obok niej przeczesując wirtualne włosy, za to Alex usiadła na podmurówce bawiąc się jednym z króliczych uszu. Nie lubiła oczekiwania, ale wiedziała, że nic więcej nie wykrzesa.
Chciałabym.. byście ze mną wyjechały do Kyoto — zapadła cisza i dwójka dziewczyny wbiła w nią wzrok — oczywiście mówię tylko o czasie wolnym.
Fioletowowłosa już czuła jak jej eventy odfruwają w daleką przyszłość i co najwyżej może się oblizać na ich myśl. Chyba, żeby poprosiła Armina by jej porobił parę misji na eventach, ale sam pewnie też będzie w nich brał udział.
Osaka podniosła zdziwiona jedną brew do góry, gdy zobaczyła załamane westchnięcie przyjaciółki, której skrzydlate nagrody odfruwają, a ona może tylko za nimi płakać.
Co tam chcesz znaleźć Meg? — Japonka dalej wachlowała się z niewiadomych przyczyn wachlarzem
Na chuj się nim w ogóle wachlujesz? — jeśli mówimy o głupocie to wachlarz w cyfrowym świecie jest naprawdę idiotyczny
Bo wtedy czuje się bardziej zajebista — pokazała kły puszczając do Francuzki oko
Fiolotowooka mimo być w związku poczuła się z lekka zagrożona. Makoto dalej była lesbijką, a ona biedną kobietą. Niby na Megami nie leciała, ale kto wie jakie uczucia żywi do niej?
Czerwonowłosa ignorowała ich rozmowę patrząc w górę. Chciała lecieć sama, ale jednak wolałaby mieć dwójkę dziewcząt ze sobą. Czułaby się bezpieczniej, a co ważniejsze one we trójkę wiedziały najwięcej ze wszystkich.
Więc jak? — spojrzała leniwie na nie przez co obydwie zamilkły

______________________


Cała trójka szła przed siebie ciągnąc za sobą walizki podróżne. Makoto zagryzała lekko wargę czując jak robią głupotę, co jeśli tam nic nie znajdą? Chłopcy chcieli lecieć z nimi jednak Megami zaprzeczyła pierwszy raz odkąd ją zna widziała u niej tak zmartwiony wzrok, gdy się nie zgodziła.
Nawet nie myślała, że dziewczyna może się przywiązać do grupki chłopaków chcąc ich ratować za wszelką cenę. Oczy Osaki otworzyły się szeroko gdy zobaczyła trójkę wściekłych chłopców przed sobą stojących przy bramce do wyjścia do lotu.
Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że cała trójka miała ze sobą walizki.
— Mówiłam, że nie — zmrużyła groźnie oczy, jednak dwójka dziewcząt odetchnęła z ulgą. Nie lecą same.
— Masz pecha Osaka — Kastiel podszedł do niej łapiąc za podbródek — mój ojciec steruje, więc nie miałam problemu z biletami.
Dziewczyna szybko wyrwała się z jego twarzy mrucząc pod nosem „ robicie co chcecie, ale bierz moją walizkę” i szybko czmychnęła pod nim czując jak jej twarz się czerwieni. Czemu ten chłopak musiał ją tak denerwować ta wymuszoną bliskością. Raider zachichotał biorąc jej bagaż, który był dla niego śmiesznie lekki i ruszył za nią.
Bliźniacy także złapali za resztę walizek dziewcząt i całą szóstką ruszyli już do samolotu. Megami mimo złości uśmiechała się pod nosem. Byli uparci, ale cieszyła się na każdą pomoc. Usiadła w swoim fotelu patrząc w okno. Zapach męskich perfum rozbudził ją z rozmyślań i spojrzała szybko w bok.
Obok niej w środkowym fotelu siedział rozwalonym czerwonowłosy ze słuchawkami na uszach. Wściekła zaczęła go stukać ramieniem.
— Tu siedzi Yuryia — zmrużyła oczy
— To właśnie ona mnie tu posadziła — założył z powrotem słuchawki — więc pretensje nie do mnie.
Wychyliła się patrząc za niego gdzie siedziała uśmiechnięta czarnowłosa pokazując kciuk uniesiony do góry. No bez jaj… Teraz ona chce go swatać z Raiderem? Ona ocipiała czy jak?
Za nią z tyłu siedziały bliźniaki z Alex na środku, gdzie już dobrze znana dwójka grała na swoich konsolach uśmiechając do siebie. Za to Alexy poszedł w ślady Kastiela i drzemał ze słuchawkami w fotelu. Czekał ich długi lot, więc lepiej przygotować się na każdą ewentualność.
Oparła twarz o dłoń patrząc kolejny raz przez okno. Westchnęła zmęczona czując jak jej oczy powoli się także zamykając. Potrzebowała odpoczynku, dłuższego niż się każdemu wydaje. Nim się obejrzała usnęła zasypiając na dłoni.


______________________


— Osaka chcesz coś do picia? — otworzyła lekko jedno oko i odskakując prawie uderzyła głową o szafkę od bagaży
Raider uśmiechnął się złośliwie machając jej przed nosem puszką coli. Dziewczyna usypiając śmiesznym sposobem oparła się o niego robiąc sobie żywą poduszkę. Pewnie gdyby nie to, że w samolocie była także jego matka jako stewardessa miałaby przekichane.
Osaka wdzięcznie wzięła napój i czując zażenowanie zniknęła prawie w swoim fotelu. Tak to była jedna z tych sytuacji gdzie nie wiedziała jak ukryć głowę. Matka Kastiela podeszła do nich, uśmiechnęła się do niej szeroko pokazując rząd równych zębów za to jej syn przewrócił oczami. Znowu się zacznie
— To jakaś wycieczka w sprawie szkoły? — Megami musiała naprawdę się wysilić by nie było widać jej zdziwienia na twarzy słysząc to pytanie. Chłopak musiał jej ładne bajki sprzedać.
— Ta-tak — podrapała się po głowie chcąc znaleźć pomoc wśród innych, ale oprócz Raidera wszyscy spali — musimy napisać pewien esej o wycieczce.
— Oh Kassi już kiedyś był w Kyoto! — Klasnęła w dłonie — Ale był zbyt mały by to pamiętać!
Dwójka nastolatków spojrzała po sobie. Wszystko jasne. Dlatego tak się zarzekał w tamtym miasteczku, że nigdy nie miał do czynienia z Kyoto. Najgorsze jest cały czas przed nimi. Co chcą znaleźć? A jeśli to znajdą co z tym zrobią?
Gadatliwość jego matki prawie doprowadzała do bólu głowy tym bardziej jak siedzi w niej także tysiące innych rzeczy. W takiej chwili czerwonowłosa żałowała, że nie ma myślodewni jak w Harrym Potterze. Część idiotycznych myśli na pewno by się tam znalazło dając jej mózgowi trochę odpocząć.


________________________


Angie siedziała z kubkiem kawy przy biurku. Wyjazd dziewczyny wbrew wszystkiemu był jej na rękę. Mogła spokojnie grzebać w danych z pracy bez strachu o nakrycie. Jednak to rozkojarzenie nastolatki podczas ich ostatniej rozmowy oraz dziwna chęć wyjechania właśnie tam. Dlaczego ona chce jechać w miejsce zabójstwa?
Podrapała się po głowie chcąc znaleźć jakiś wspólny punkty w tym wszystkim. Wpisała hasło do szkoły chcąc się upewnić czy jej latorośl nie bajdurzy o tę wycieczkę. Czytając wiadomości uniosła lekko brew do góry. Rzeczywiście był opis jakiejś wycieczki, ale na pewno nie tej o której słyszała.
Nagle usłyszała znajome piknięcie oznaczające przysłanie wiadomości do jej skrzynki. Przyłączyła szybko na nią oczekując jakiejś wiadomości z pracy jednak widząc adresata poczuła jak traci dech w piersi. Znaleźli ją.

Skowronek płacze nad Panią. Pani Richardson.”

Niżej pod tekstem zobaczyła swoje zdjęcie siedzącej przed laptopem z kubkiem kawy. Ta fotografia musiała być zrobiona najpóźniej dziesięć minut wcześniej. Przerażona odskoczyła od laptopa i biegiem ruszyła do korytarza by wyciągnąć ze schowka broń. Nie da się zastraszyć. Na pewno nie da się zabić błagając o litość.
Łapiąc rewolwer w dłoń druga wystukiwała numer do swojego partnera i jej serce zamarło gdy usłyszała dobrze znana melodie za drzwiami. Powoli zaczęła odwracać głowę w stronę drzwi wejściowych czując jak na jej sercu zaczyna zaciskać się żelazną dłoń. Drzwi walnęły mocno i pisnęła przerażona uciekając na bezpieczną odległość od nich.
Opadły z łoskotem za którymi stała czwórka uzbrojonych mężczyzn dzierżąc przed sobą pistolety. Kobieta widząc ich stroje starała się rozpoznać chociaż któregoś z nich. Na twarzach mieli związane chusty ukształtowane na ptasie dzioby. Stroje jak czarne płaszcze tworzyły imitacje ptasich piór.
— Ty wśród nich? — Łzy napływały jej do oczu widząc swojego przyjaciela wśród ptasich wrogów
— My jesteśmy wszędzie — jego głos nie przypominał tego łagodnego znudzonego z pracy. Był lodowaty bez jakichkolwiek emocji — nie ma miejsca gdzie byś nas nie spotkała.
Oczy kobiety zatrzymały się na kolejnym i poczuła jak nogi się pod nią uginają. To był ten chłopak mieszkający parę przecznic dalej. Ten którego wypuścili jakiś czas temu z poprawczaka Steve Pres.. Później zatrzymała swoje spojrzenie na okularach, które widziała przed wyjazdem Megami na wycieczkę. Zielone włosy idealnie komponował się z jego strojem, a kolorowe oczy tylko dodawały mu tajemniczości.
— Megan.. — Cofnęła się kolejny raz do tyłu. W tym mieście roi się od nich. Od tej sekty wierzącej w powrót tego pieprzonego Boga.. Boga? Demona!
Nim napastnicy zdążyli zrobić krok rzuciła się do ucieczki wbiegając po schodach na górę. Uciekając nie zdawała sobie sprawy, że po drodze zahaczała dłonią o obrazy i zwalała wszystkie na ziemię przez co ćwierkający nie mogli za nią szybko biec.
Wpadła do sypialni i resztką siły zabarykadowała drzwi rozglądając się za jakimkolwiek miejscem ucieczki. Podbiegła do okna otwierając je szeroko patrząc w dół. Nawet jakby chciała i skoczyła zginie mimo pierwszego piętra, spadając złamie jakąś kończynę, a oni pewnie ją zastrzelą.
Błagalnie rozglądała się w każdą stronę jednak to było na nic. Zacisnęła wargi i naładowując swoją broń odwróciła się w stronę drzwi. Zacisnęła prawą rękę mocniej na broni i wyprostowała się dumnie, jest agentem! Jej mąż się nie bał, ona też nie będzie. Wycelowała broń w stronę drzwi czekając, aż wreszcie zostaną wywalone z zawiasów. Przez chwile za nimi trwała trwoga cisza, ale huk który nastąpił wywalił je w drobny mak pokazując całą czwórkę z obłąkaniem w oczach.
— Nie uciekaj Angie — zmrużył oczy przekrzywiając głowę w prawo — chciałbym Ci darować życie, ale za dużo wiesz moja droga.
— Nie.. nazywaj mnie tak — czuła jak jej dłoń drży przy każdym ruchu, tak bardzo nie chciała zabijać.
Wiedziała, że zginie. Ich było czworo, ona jedna. Wargi już jej całkowicie popękały, a na twarzy wystąpiły pierwsze kropelki potu. Wystrzeliła jednak oni byli za szybcy. Jeden pojawił się dosłownie za nią i nim zdążyła się odwrócić pierwsza kula przebiła jej głowę mordując na miejscu.
— Megan.. — szare oczy mężczyzny spojrzały na nauczyciela — ile razy mam powtarzać? Miałeś się powstrzymać.
— Celowała do nas — obrażony skrzyżował dłonie — miałem czekać, aż nas wystrzela jak kaczki?
— Jak teraz upozorujemy jej samobójstwo? — Steve minął swojego dowódcę i stanął nad ciałem butem lekko przechylając przestrzeloną głowę
Wściekły warknął na dwójkę swoich towarzyszy, którzy jak dwójka bachorów po prostu przeszkadzała mu. Skowronek powinien pozwolić mu zrobić to samemu. Zobaczył krzesło i poczuł lekki przypływ nadziei. Jeszcze nie wszystko stracone i może nie być nową sensacją w mieście.
Usadowili kobietę na krześle starając się by ich odciski nie znalazły się na jej ciele.
— Posprzątajcie gnojki tam na dole — prychnęli na to hasło, ale posłusznie ruszyli w stronę drzwi, za to sam złapał za komórkę wystukując numer do swojej bazy starając się przybrać jak najbardziej przerażony ton — Szefie? Mamy kłopot… Angie…Ona… chyba nie wytrzymała tempa pracy


________________________



                Cała grupa szła przed siebie trzymając w dłoni mapę. Tak bardzo chcieli się dowiedzieć czegoś. Nawet najmniejszego śladu, który pomógłby im zrozumieć te zwariowaną karuzelę. Alexy szedł najbardziej z tyłu rozglądając po zatłoczonym mieście.
                Przeprowadzili się dawno, a on dalej się czuł jakby jeszcze wczoraj biegał po tych uliczkach z bratem oglądając coraz nowsze nowinki o grach i zabawkach uśmiechając się do żyjących jeszcze wtedy rodziców.
                — Może poszukajmy miejsca, gdzie przychodzi najwięcej turystów? — Alex stukała się po ustach próbując coś wymyśleć
                Armin zatrzymał się nagle i jego oczy zaświeciły się wesoło. Wielki sklep ze sprzętem komputerowym. Jak nic mógł przewyższyć ich marny sklepik w miasteczku. Osaka westchnęła i podeszła do chłopaka odciągając go od znaleziska. Nie mieli czasu zachwycać się głupotami.
                Niebieskowłosy zachichotał za to Yuryia tylko pokręciła głową. Ta wycieczka była w ogóle nie zaplanowana i mogli tak naprawdę chodzić w kółko mając nadzieję, że wreszcie szczęście do nich zarechocze.
                Kastiel idący najbardziej z przodu nie odzywał się od wyjścia z samolotu wyraźnie nad czymś rozmyślając. Megami widziała, że chłopak rozmawiał o czymś po cichu z matką i teraz prowadził ich w jakieś nieznane dotąd miejsce.
— Gdzie ty nas prowadzisz Raider? — zmrużyła groźnie oczy. Nie lubiła tajemniczości zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach
Czerwonowłosy zignorował pytanie dalej idąc przed siebie, więc reszta nastolatków nie mając lepszego planu turlała się po prostu za nim. Po jakiś piętnastu minutach przed nimi zaczął rozprzestrzeniać się wielki klasztor i oczy Osaki zaświeciły.
Poznała go! To było miejsce, które zwiedzała tamtego dnia z większą grupką dzieci pod okiem ich opiekunki. Jak na dziecko miała bardzo traumatyczne wspomnienia z tamtego dnia. Pożar, który tego dnia wybuchł spalił doszczętnie część zabytków jakie w nim były i zabijając wiele ludzi.
— Po co tu jesteśmy? — ciało Yuryi zadrżało. Ona także tam była tego feralnego dnia.
— Matka mi powiedziała, że.. — urwał na chwilę próbując znaleźć odpowiednie słowa i spojrzał na resztę — po tym pożarze nie potrafiłem się kompletnie otrząsnąć dlatego jak najszybciej wynieśliśmy się z tego miasta.
Jeden ze Space’ów zacisnął mocniej dłoń. Wtedy uratował jego i brata strażnik wbiegający ze szmatą przy buzi by nie wyciągać zbyt dużo dymu.
— Ty też tu wtedy byłeś?! — Źrenice Megami zrobiły się mniejsze na te słowa. Właśnie mogli złapać kolejny punkt zaczepienia
— My… — reszta spojrzała w stronę białego jak ściana Armina — my … także..
Fioletowooka grzebała w swoim telefonie patrząc co jakiś czas na świątynie próbując wyłapać jak najwięcej szczegółów. Jak reszta nastolatków rozmawiała między sobą ustalając szczegóły tamtego strasznego dnia ona ignorując ich całkowicie ruszyła na schody powoli idąc w górę.
Im wyżej stawiała stopień tym bardziej czuła jak wchodzi do głębokiej wody. Poznała już to miejsce, kiedyś czytała o nim w jednej z głupich gazetek swojej przyjaciółki interesującej się okultyzmem. Jak ktoś mógł wprowadzić dzieci do tak potwornego miejsca?
Nie słyszała wołań przyjaciół, którzy zaraz ruszyli za nią. Nie słyszała trąbiących samochodów i ćwierkania ptaków. Skupiła się tylko na jednej rzeczy. Na figurze stojącej na wejściu.

Chłopak opasany czarną szatą przypominający ptasie pióra, idealnie obwiązana opaska tworząca coś na kształt ptasiego dzioba i oczy.. pełne pogardy dla innych — Tengu. Demon zwiastujący wojnę. Przełknęła głośno ślinę. Nigdy nie rozumiała wierzeń w takie potwory i nie chciała się w to nawet zagłębiać. Podskoczyła gdy poczuła dłoń na ramieniu.
— Co ty wyrabiasz Alex? — Oczy Osaki spojrzały w górę i dopiero teraz ujrzała te figurę stojącą przed nią
Momentalnie cofnęła się o dwa kroki prawie wywalając, widziała już ją. Jednak jej wspomnienia były tak zamglone, że nie mogła sobie przypomnieć w jakiej formie, jedynie co przelatywało jej teraz przez głowę to czerwone ślepia migające co jakiś czas.
Reszta podeszła przyglądając się figurze z wyraźnie niezadowolonymi wyrazami twarzy. Ona miała w sobie coś tak złego, że mimo bycia tylko z kamienia powodowała szybsze bicie serca. Prawie podskoczyli gdy usłyszeli głośny dźwięk telefonu czerwonowłosej.
Klnąc pod niebiosa złapała za komórkę widząc zastrzeżony numer zacisnęła wściekle wargi. Niech te kutafony zaczną dzwonić z prywatnych numerów, jak ma zginąć chociaż chce znać imię swojego mordercy, a nie pierdolić się z nim w jakimś dziwnym tańcu.
— Halo? — jej ton był tak niechętny, że pewnie większa część rozmówców by olała te rozmowę od razu
— Dodzwoniłam się do panny Megami Osaki? — słysząc kobiecy głos otworzyła szerzej oczy i potwierdziła cicho — dzwonię do Panienki z komisariatu w Greentown. Bardzo mi przykro, że musze to przekazać, ale… Pani ciotka… Ona..
Dziewczyna słysząc resztę zamarła z telefonem przykładając drugą rękę do ust. To co właśnie usłyszała spowodowało, że kolejny raz jej świat całkowicie się zawalił. Mimo szoku udało jej się wydusić proste ,, dobrze” i rozłączając się opadła na kolana czując jak jej ciało zaczyna dygotać.
Przyjaciele zaczęli coś do niej wołać jednak ona ignorowała każde słowo wybuchając niekontrolowanym płaczem. Przez jej głowę właśnie przesuwały się obrazy ostatniego dnia spędzonego z jej przyszywaną matką.




Stała uśmiechnięta trzymając w dłoni ulubiony kieliszek naszego trunku. Nie wiem czy to on nas do siebie zbliżył czy jej chęć zastąpienia mi matki. Ciągłe dogadywanie mi jak na matkę przystało przyprawiało mnie o atak wściekłości jednak wiedziałam, że robi to tylko dlatego bo chciała dla mnie jak najlepiej. Dlaczego znowu straciłam kogoś na kim mi zależało?

9 komentarzy:

  1. Boże! Nie, Angie! NIEEEEE!
    Julka: -Wiem, że ci szkoda, ale nie wrzeszcz tak.
    -A co, główka boli?
    Julka: -Być może i mnie nie wkurwiaj!
    -Ech, no dobrze. Czyli mamy odpowiedź: sekta, jebana sekta! Terroryści! Koniec świata!
    Julka: -Ty weź, ty chyba nadal jesteś pijana!
    -RATUNKU! POMOCY!
    Julka: -Dzisiaj to ja przepraszam za nią, wczoraj się tak nachlała jak nigdy...
    -Co? To tylko jedna butelka wina.... I pół szampana.
    Julka: -No właśnie!
    -A ty z moim bratem Danielsa z wódą piłaś i co?
    Julka: -Komentuj, a nie!
    -No dobrze, dobrze. Jak można do takiego kościoła dzieci zaprowadzać?! Wstyd i hańba! Biedni, do dziś mają tremę. Ale Meg tak szkoda, już było lepiej! A tu dupa!
    Julka: -Życie...
    -Ale ten. Rozdział taki cudowny, niesamowity! Jak Jack...
    Julka: -Daniels?
    -Nie, Sparrow! Ale powiem, że jeszcze czuje te procenty.... Więc się żegnam, pozdrawiam, weny przesyłam i do wtorku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i mam ten zaszczyt powiadomić Cię, że ponownie zostałaś nominowana do LBA! Szczegóły tutaj: https://julka-i-jej-historia-w-amorisie.blogspot.com/2016/07/lba.html

      Usuń
    2. Jezu ja ostatnio też napita przyszłam do domu :D Ale za to jaka szczęśliwie napita! Dużo sekt jest pojebanych na świecie. Najciekawsze kiedy one mówią prawdę, a kiedy przeginają? Niestety życie Meg to częstych pech :P Ale kiedyś będzie lepiej! Przynajmniej mi tak zawsze mówią :P

      Pozdrawiam i dziękuje za komentarz. Co do LBA zaraz też zrobie :D!

      Usuń
  2. Nieee, Angie ;-; [*]
    Potworze, jak mogłaś?! ;-;
    Megami ma jeszcze bardziej zjebane życie, niż mi się wydawało. :/
    Nie zazdroszczę...
    No to ja się żegnam i do zobaczenia we wtorek ;)
    Ciau~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapalimy jej różdżki jak w Harrym Potterze :D"Trochę się wahałam czy ją zabić, ale to było od początku planowane. Potwór ;_;? Ja tylko czasami mam kocio wampirne zapędy! Meg ma smutne życie to fakt, ale kiedyś będzie lepiej :D!

      Pozdrawiam i dziękuje za komentarz!

      Usuń
  3. ANGIE! Jak tak można?! :/
    Nie wolno tak, Raimei. Nie ładnie takie rzeczy wypisywać! ;-;
    Po ostatnim rozdziale rozsadzało mną ziryotwanie, a teraz smutek i mały wkurwek ;-;
    Zrób rozdział gdzie będę happy, co?
    Więc skoro koniec aktu, to w takim razie do wtorku! Ma być happy, jasne? *grozi jej palcem*
    No to papatki! Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze chciałam napisać rozdział o takiej typowej chamskiej egzekucji! No to już nie jest tylko wkurwek :P! Oj nie mogę obiecać kiedy będzie mniej emocjonujący rozdział :D Ale spokojnie wreszcie nadejdzie taki byś była Happy :D!

      Pozdrawiam i dziękuje za komentarz do wtorku :D!

      Usuń
  4. I tutaj przybyłam :D! Muszę przyznać twoja twórczość mnie intryguje. Pisać tyle rzeczy w jednym czasie. Do tego załapałam się już na nowiutki szablon, który jest po prostu prześliczny! Megami nie ma łatwego życia oj nie ma.. Ten Kuro.. Wygląda całkiem.. seksownie ;] Czyżby nowy był nowy adorator dla naszej Osakówny?

    Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział ;D!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :D!
      A to jest aż takie dziwne O_o? Ooo miło słyszeć, że jest śliczny ^^! Oj nie ma nie ma. Co do Kuro - no cóż wszystko będzie wiadomo jak nasz jegomość się pojawi :P

      Pozdrawiam i dziękuje za komentarz!

      Usuń