Moi drodzy mamy remis O_o! Zaskoczyliście mnie i to tak poważnie. Przegrałam zakład -_-! I zgodnie z obietnicą dla znajomej * tak jesteś kuźwa wróżką * Wstawiam ostatni rozdział tego aktu.. Czyli wychodzi na to, że nowy AKT zaczynamy we wtorek wieczorem O_O! O mój Boże!! I w sumie sama muszę teraz zadecydować co z orientacją Yuryi. No cóż pożyjemy zobaczymy :P
Także łapcie ostatni rozdział tego Aktu i do zobaczenia w.. wtorek? A ja idę oddać się żarciu :D!
__________________________________________________________
Osaka
siedziała oparta nogami o biurko i patrzyło tępo w sufit. Wrócili już dwa dni
temu z wycieczki gdzie prawie trafiała ją cholera z powodu zbyt nachalnego
nauczyciela. Zacisnęła zbyt mocno zęby i długopis pękł jej w zębach przez co
zaczęła pluć atramentem na biurko. Za dużo myśli, zdecydowanie za dużo.
Wytarła
usta i wbiła zmęczony wzrok w ścianę. Kastiel także był w Kyoto, tak jak ona i
część jej przyjaciół. Cholera jasna, wszyscy byli w mieście i nad nimi
wszystkimi wisi ta sama mroczna sprawa. Dlaczego oni? Czym są filary? I
najważniejsze.. Kim jest ten pieprzony nieznajomy gnojek?
—
Megami? — Zza drzwi wyjrzała jej przybrana matka — zrobiłam ramen, może masz
ochotę?
Czerwonowłosa
czuła zaciskającą się pętle wokół szyi z dnia na dzień. Jak mogło jej chcieć
się jeść jeśli każdego dnia dowiaduje się coraz większych sensacji? Zmusiła się
do najbardziej firmowego uśmiechu odwracając w stronę czterdziestoletniej
kobiety.
Musiała
naprawdę żałośnie wyglądać. Cała twarz w tuszu nie mówiąc o zębach. Do tego
udając uśmiech mimo, że oczy zdradzają kompletnie co innego. Bystre oczy
czterdziestolatki wcale nie dały się oszukać, więc wiernie stała z kanapkami.
— Kim
jest Pani naprawdę Pani Richardson? — Oczy kobiety zrobiły się większe. Nie
spodziewała się tego.
— O
czym mówisz Megami? — Uśmiechnęła się sztucznie próbując ukryć nerwowe tiki
nogą
Dziewczyna
wstała od biurka i podeszła bardzo blisko kobiety, która zgodziła się nią
zająć. Gdy już prawie się stykały. Osaka zdała sobie sprawę, że jeszcze trochę,
a ją przewyższy wzrostem.
— Nie
widziałam Pani męża odkąd tutaj jestem — Podejrzliwe wbicie wzroku prawie jadło
ja od środka — na pewno ma Pani męża w wojsku?
Angie
zachichotała nerwowo bawiąc się palcami. Tak nie chciała nikomu o tym
wspominać. To był zbyt bolesny temat, nawet na nią. Śmierć przyjaciółki oraz
jej męża, nie minęło nawet parę miesięcy, a także i on podzielił ich los.
Los
który chciała oszczędzić właśnie tej nastolatce stojącej przed nią.
— Masz
rację — Brew Osaki podniosła się do góry — nie ma tutaj mojego męża. Właściwie
nigdzie go nie ma. Zginął wiele lat temu przy akcji
— Ja..
nie wiedziałam przepraszam — odwróciła szybko głowę w drugą stronę. Właśnie
nadepnęła na cienki lód
Blondynka
zobaczyła zakłopotanie w zachowaniu swojej młodej latorośli i uśmiechnęła się
smutno. Teraz nie jest ważne rozpatrywanie przeszłości. Muszą iść na przód.
— To ..
masz ochotę na ramen Megami?
Czerwonowłosa
pokiwała głową i ruszyła za nią by znaleźć się w salonie, gdzie stały już dwie
miski jej ulubionego jedzenia oraz dwie szklanki whisky.
—Jeśli
mamy się topić w smutkach to topmy się razem — spojrzała w bok swojej ciotki
słuchając jej w zdziwieniu — jak śmiejemy to śmiejemy razem. Jak modlimy to
modlimy się razem, a jeśli chcemy się cieszyć nawet z najmniejszych rzeczy to
także róbmy to razem.
Poczuła
miłe drgnięcie w sercu uśmiechając się teraz już bardzo szeroko. Tak mimo, że
nie była jej matką naprawdę cieszyła się, że jest. Nie było tutaj brata, nie
było tu jej rodziców, ale była ona i mimo problemów teraz wydawały się
malutkie.
Rzuciły
się na swoje ulubione jedzenie włączając jakiś odmóżdżający program w telewizji
śmiejąc w głos popijając przy tym whisky co jakiś czas. Takie chwile kochała
Osaka najbardziej.
Nigdy bym nie pomyślała, że już więcej nie będę mogła się
cieszyć takimi chwilami z tą kobietą, która zaadoptowała mnie jak własną córkę
i że nigdy więcej nie zobaczę tego łagodnego oraz szczerego uśmiechu zdobiącego
te delikatne usta.
______________________
Alex
siedziała przed biurkiem popijając ziołową herbatę uśmiechając do siebie pod
nosem. Dopiero co wrócili z wycieczki, a już mają kolejne ferie. Kochała to
miasto, tyle wolnego żadne miasteczko chyba nie ma. Zalogowała się na Sims
Online rozglądając po wirtualnym mieście.
Kliknęła
prawym przyciskiem myszy przebierając swoją postać w leciutkie kimono i
przerzucając parasol ruszyła przed siebie nucąc pod nosem. Święta oznaczają
eventy, eventy oznaczają nagrody. A nagrody nowe rarusiowe rzeczy!
— Blanck! — odwróciła się widząc swoje
nazwisko na czacie
W jej
stronę biegła postać z dwoma białymi długimi kucykami i kocimi uszkami oraz
okularami przeciwsłonecznymi. Tak Osaka zmieniła swoją postać diametralnie
odkąd razem z dziewczyną szukała informacji po wirtualnych miastach. Tyle co
ona miała ciuchów w szafie pozazdrościłaby jej sama Afrodyta.
Zatrzymała
się w swoich długich wiązanych kozakach prawie wpadając na jakiegoś chłopaka
ubranego w strój pingwina. Jedynie co było widać to szybki tekst na czacie „ Te
baby..”
— Co tam Meg? — pomachała jej uśmiechając się
szeroko, wolne.. Nic już jej nie zdziwi!
— Potrzebuje Cię realnie! — klasnęła w
dłonie
Głowa
dziewczyny przechyliła się w bok przez co prawie wypadła jej parasolka z dłoni.
— Co masz na myśli mówiąc realnie?
Zaraz
koło nich zalogowała się ostatnia postać. Rudowłosa dziewczyna z lisimi uszami
i białym kimonie wachlowała się swoim wachlarzem uśmiechając łagodnie. Tak
nawet tutaj Yuryia miała klasę godną szlachcianki czego naszej Osace brakowało.
— Wzywałaś Meg o to jestem — wiele
cyfrowych postaci oglądało się za nią wyraźnie zainteresowanych
No cóż
trzy postacie z taką ilością rzadkich ubrań to niecodzienny widok. Megami
złapała obydwie za ręce ciągnąc jak najdalej od tłumu. Zdzwione podążały za nią
aż znalazły się na dachu gdzie kocia dziewczyna rozłożyła się na blaszce.
Makoto
wiedząc, że i tak się nie dowie naciskając usiadła obok niej przeczesując
wirtualne włosy, za to Alex usiadła na podmurówce bawiąc się jednym z
króliczych uszu. Nie lubiła oczekiwania, ale wiedziała, że nic więcej nie
wykrzesa.
— Chciałabym.. byście ze mną wyjechały do
Kyoto — zapadła cisza i dwójka dziewczyny wbiła w nią wzrok — oczywiście mówię tylko o czasie wolnym.
Fioletowowłosa
już czuła jak jej eventy odfruwają w daleką przyszłość i co najwyżej może się
oblizać na ich myśl. Chyba, żeby poprosiła Armina by jej porobił parę misji na
eventach, ale sam pewnie też będzie w nich brał udział.
Osaka
podniosła zdziwiona jedną brew do góry, gdy zobaczyła załamane westchnięcie
przyjaciółki, której skrzydlate nagrody odfruwają, a ona może tylko za nimi
płakać.
— Co tam chcesz znaleźć Meg? — Japonka
dalej wachlowała się z niewiadomych przyczyn wachlarzem
— Na chuj się nim w ogóle wachlujesz? —
jeśli mówimy o głupocie to wachlarz w cyfrowym świecie jest naprawdę idiotyczny
— Bo wtedy czuje się bardziej zajebista —
pokazała kły puszczając do Francuzki oko
Fiolotowooka
mimo być w związku poczuła się z lekka zagrożona. Makoto dalej była lesbijką, a
ona biedną kobietą. Niby na Megami nie leciała, ale kto wie jakie uczucia żywi
do niej?
Czerwonowłosa
ignorowała ich rozmowę patrząc w górę. Chciała lecieć sama, ale jednak wolałaby
mieć dwójkę dziewcząt ze sobą. Czułaby się bezpieczniej, a co ważniejsze one we
trójkę wiedziały najwięcej ze wszystkich.
— Więc jak? — spojrzała leniwie na nie
przez co obydwie zamilkły
______________________
Cała
trójka szła przed siebie ciągnąc za sobą walizki podróżne. Makoto zagryzała
lekko wargę czując jak robią głupotę, co jeśli tam nic nie znajdą? Chłopcy
chcieli lecieć z nimi jednak Megami zaprzeczyła pierwszy raz odkąd ją zna
widziała u niej tak zmartwiony wzrok, gdy się nie zgodziła.
Nawet
nie myślała, że dziewczyna może się przywiązać do grupki chłopaków chcąc ich
ratować za wszelką cenę. Oczy Osaki otworzyły się szeroko gdy zobaczyła trójkę
wściekłych chłopców przed sobą stojących przy bramce do wyjścia do lotu.
Nie
było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że cała trójka miała ze sobą
walizki.
—
Mówiłam, że nie — zmrużyła groźnie oczy, jednak dwójka dziewcząt odetchnęła z
ulgą. Nie lecą same.
— Masz
pecha Osaka — Kastiel podszedł do niej łapiąc za podbródek — mój ojciec
steruje, więc nie miałam problemu z biletami.
Dziewczyna
szybko wyrwała się z jego twarzy mrucząc pod nosem „ robicie co chcecie, ale bierz moją walizkę” i szybko czmychnęła pod
nim czując jak jej twarz się czerwieni. Czemu ten chłopak musiał ją tak
denerwować ta wymuszoną bliskością. Raider zachichotał biorąc jej bagaż, który
był dla niego śmiesznie lekki i ruszył za nią.
Bliźniacy
także złapali za resztę walizek dziewcząt i całą szóstką ruszyli już do
samolotu. Megami mimo złości uśmiechała się pod nosem. Byli uparci, ale
cieszyła się na każdą pomoc. Usiadła w swoim fotelu patrząc w okno. Zapach
męskich perfum rozbudził ją z rozmyślań i spojrzała szybko w bok.
Obok
niej w środkowym fotelu siedział rozwalonym czerwonowłosy ze słuchawkami na
uszach. Wściekła zaczęła go stukać ramieniem.
— Tu
siedzi Yuryia — zmrużyła oczy
— To
właśnie ona mnie tu posadziła — założył z powrotem słuchawki — więc pretensje
nie do mnie.
Wychyliła
się patrząc za niego gdzie siedziała uśmiechnięta czarnowłosa pokazując kciuk
uniesiony do góry. No bez jaj… Teraz ona chce go swatać z Raiderem? Ona
ocipiała czy jak?
Za nią
z tyłu siedziały bliźniaki z Alex na środku, gdzie już dobrze znana dwójka
grała na swoich konsolach uśmiechając do siebie. Za to Alexy poszedł w ślady
Kastiela i drzemał ze słuchawkami w fotelu. Czekał ich długi lot, więc lepiej
przygotować się na każdą ewentualność.
Oparła
twarz o dłoń patrząc kolejny raz przez okno. Westchnęła zmęczona czując jak jej
oczy powoli się także zamykając. Potrzebowała odpoczynku, dłuższego niż się
każdemu wydaje. Nim się obejrzała usnęła zasypiając na dłoni.
______________________
— Osaka
chcesz coś do picia? — otworzyła lekko jedno oko i odskakując prawie uderzyła
głową o szafkę od bagaży
Raider
uśmiechnął się złośliwie machając jej przed nosem puszką coli. Dziewczyna
usypiając śmiesznym sposobem oparła się o niego robiąc sobie żywą poduszkę.
Pewnie gdyby nie to, że w samolocie była także jego matka jako stewardessa
miałaby przekichane.
Osaka wdzięcznie wzięła napój i czując
zażenowanie zniknęła prawie w swoim fotelu. Tak to była jedna z tych sytuacji
gdzie nie wiedziała jak ukryć głowę. Matka Kastiela podeszła do nich,
uśmiechnęła się do niej szeroko pokazując rząd równych zębów za to jej syn
przewrócił oczami. Znowu się zacznie
— To jakaś wycieczka w sprawie szkoły? —
Megami musiała naprawdę się wysilić by nie było widać jej zdziwienia na twarzy
słysząc to pytanie. Chłopak musiał jej ładne bajki sprzedać.
— Ta-tak — podrapała się po głowie chcąc
znaleźć pomoc wśród innych, ale oprócz Raidera wszyscy spali — musimy napisać
pewien esej o wycieczce.
— Oh Kassi już kiedyś był w Kyoto! —
Klasnęła w dłonie — Ale był zbyt mały by to pamiętać!
Dwójka nastolatków spojrzała po sobie.
Wszystko jasne. Dlatego tak się zarzekał w tamtym miasteczku, że nigdy nie miał
do czynienia z Kyoto. Najgorsze jest cały czas przed nimi. Co chcą znaleźć? A
jeśli to znajdą co z tym zrobią?
Gadatliwość jego matki prawie doprowadzała
do bólu głowy tym bardziej jak siedzi w niej także tysiące innych rzeczy. W
takiej chwili czerwonowłosa żałowała, że nie ma myślodewni jak w Harrym
Potterze. Część idiotycznych myśli na pewno by się tam znalazło dając jej
mózgowi trochę odpocząć.
________________________
Angie siedziała z kubkiem kawy przy
biurku. Wyjazd dziewczyny wbrew wszystkiemu był jej na rękę. Mogła spokojnie
grzebać w danych z pracy bez strachu o nakrycie. Jednak to rozkojarzenie
nastolatki podczas ich ostatniej rozmowy oraz dziwna chęć wyjechania właśnie
tam. Dlaczego ona chce jechać w miejsce zabójstwa?
Podrapała się po głowie chcąc znaleźć
jakiś wspólny punkty w tym wszystkim. Wpisała hasło do szkoły chcąc się upewnić
czy jej latorośl nie bajdurzy o tę wycieczkę. Czytając wiadomości uniosła lekko
brew do góry. Rzeczywiście był opis jakiejś wycieczki, ale na pewno nie tej o
której słyszała.
Nagle usłyszała znajome piknięcie
oznaczające przysłanie wiadomości do jej skrzynki. Przyłączyła szybko na nią
oczekując jakiejś wiadomości z pracy jednak widząc adresata poczuła jak traci
dech w piersi. Znaleźli ją.
“ Skowronek
płacze nad Panią. Pani Richardson.”
Niżej pod tekstem zobaczyła swoje zdjęcie
siedzącej przed laptopem z kubkiem kawy. Ta fotografia musiała być zrobiona
najpóźniej dziesięć minut wcześniej. Przerażona odskoczyła od laptopa i biegiem
ruszyła do korytarza by wyciągnąć ze schowka broń. Nie da się zastraszyć. Na
pewno nie da się zabić błagając o litość.
Łapiąc rewolwer w dłoń druga wystukiwała
numer do swojego partnera i jej serce zamarło gdy usłyszała dobrze znana
melodie za drzwiami. Powoli zaczęła odwracać głowę w stronę drzwi wejściowych
czując jak na jej sercu zaczyna zaciskać się żelazną dłoń. Drzwi walnęły mocno
i pisnęła przerażona uciekając na bezpieczną odległość od nich.
Opadły z łoskotem za którymi stała czwórka
uzbrojonych mężczyzn dzierżąc przed sobą pistolety. Kobieta widząc ich stroje
starała się rozpoznać chociaż któregoś z nich. Na twarzach mieli związane
chusty ukształtowane na ptasie dzioby. Stroje jak czarne płaszcze tworzyły
imitacje ptasich piór.
— Ty wśród nich? — Łzy napływały jej do
oczu widząc swojego przyjaciela wśród ptasich wrogów
— My jesteśmy wszędzie — jego głos nie
przypominał tego łagodnego znudzonego z pracy. Był lodowaty bez jakichkolwiek
emocji — nie ma miejsca gdzie byś nas nie spotkała.
Oczy kobiety zatrzymały się na kolejnym i
poczuła jak nogi się pod nią uginają. To był ten chłopak mieszkający parę
przecznic dalej. Ten którego wypuścili jakiś czas temu z poprawczaka Steve
Pres.. Później zatrzymała swoje spojrzenie na okularach, które widziała przed
wyjazdem Megami na wycieczkę. Zielone włosy idealnie komponował się z jego
strojem, a kolorowe oczy tylko dodawały mu tajemniczości.
— Megan.. — Cofnęła się kolejny raz do
tyłu. W tym mieście roi się od nich. Od tej sekty wierzącej w powrót tego
pieprzonego Boga.. Boga? Demona!
Nim napastnicy zdążyli zrobić krok rzuciła
się do ucieczki wbiegając po schodach na górę. Uciekając nie zdawała sobie
sprawy, że po drodze zahaczała dłonią o obrazy i zwalała wszystkie na ziemię
przez co ćwierkający nie mogli za nią szybko biec.
Wpadła do sypialni i resztką siły
zabarykadowała drzwi rozglądając się za jakimkolwiek miejscem ucieczki.
Podbiegła do okna otwierając je szeroko patrząc w dół. Nawet jakby chciała i
skoczyła zginie mimo pierwszego piętra, spadając złamie jakąś kończynę, a oni
pewnie ją zastrzelą.
Błagalnie rozglądała się w każdą stronę
jednak to było na nic. Zacisnęła wargi i naładowując swoją broń odwróciła się w
stronę drzwi. Zacisnęła prawą rękę mocniej na broni i wyprostowała się dumnie,
jest agentem! Jej mąż się nie bał, ona też nie będzie. Wycelowała broń w stronę
drzwi czekając, aż wreszcie zostaną wywalone z zawiasów. Przez chwile za nimi
trwała trwoga cisza, ale huk który nastąpił wywalił je w drobny mak pokazując
całą czwórkę z obłąkaniem w oczach.
— Nie uciekaj Angie — zmrużył oczy
przekrzywiając głowę w prawo — chciałbym Ci darować życie, ale za dużo wiesz
moja droga.
— Nie.. nazywaj mnie tak — czuła jak jej
dłoń drży przy każdym ruchu, tak bardzo nie chciała zabijać.
Wiedziała, że zginie. Ich było czworo, ona
jedna. Wargi już jej całkowicie popękały, a na twarzy wystąpiły pierwsze
kropelki potu. Wystrzeliła jednak oni byli za szybcy. Jeden pojawił się
dosłownie za nią i nim zdążyła się odwrócić pierwsza kula przebiła jej głowę
mordując na miejscu.
— Megan.. — szare oczy mężczyzny spojrzały
na nauczyciela — ile razy mam powtarzać? Miałeś się powstrzymać.
— Celowała do nas — obrażony skrzyżował
dłonie — miałem czekać, aż nas wystrzela jak kaczki?
— Jak teraz upozorujemy jej samobójstwo? —
Steve minął swojego dowódcę i stanął nad ciałem butem lekko przechylając
przestrzeloną głowę
Wściekły
warknął na dwójkę swoich towarzyszy, którzy jak dwójka bachorów po prostu
przeszkadzała mu. Skowronek powinien pozwolić mu zrobić to samemu. Zobaczył
krzesło i poczuł lekki przypływ nadziei. Jeszcze nie wszystko stracone i może
nie być nową sensacją w mieście.
Usadowili
kobietę na krześle starając się by ich odciski nie znalazły się na jej ciele.
—
Posprzątajcie gnojki tam na dole — prychnęli na to hasło, ale posłusznie
ruszyli w stronę drzwi, za to sam złapał za komórkę wystukując numer do swojej
bazy starając się przybrać jak najbardziej przerażony ton — Szefie? Mamy
kłopot… Angie…Ona… chyba nie wytrzymała tempa pracy
________________________
Cała grupa szła przed siebie trzymając w dłoni mapę.
Tak bardzo chcieli się dowiedzieć czegoś. Nawet najmniejszego śladu, który
pomógłby im zrozumieć te zwariowaną karuzelę. Alexy szedł najbardziej z tyłu
rozglądając po zatłoczonym mieście.
Przeprowadzili się dawno, a on dalej się czuł jakby
jeszcze wczoraj biegał po tych uliczkach z bratem oglądając coraz nowsze
nowinki o grach i zabawkach uśmiechając się do żyjących jeszcze wtedy rodziców.
— Może poszukajmy miejsca, gdzie przychodzi najwięcej
turystów? — Alex stukała się po ustach próbując coś wymyśleć
Armin zatrzymał się nagle i jego oczy zaświeciły się
wesoło. Wielki sklep ze sprzętem komputerowym. Jak nic mógł przewyższyć ich
marny sklepik w miasteczku. Osaka westchnęła i podeszła do chłopaka odciągając
go od znaleziska. Nie mieli czasu zachwycać się głupotami.
Niebieskowłosy zachichotał za to Yuryia tylko
pokręciła głową. Ta wycieczka była w ogóle nie zaplanowana i mogli tak naprawdę
chodzić w kółko mając nadzieję, że wreszcie szczęście do nich zarechocze.
Kastiel idący najbardziej z przodu nie odzywał się od
wyjścia z samolotu wyraźnie nad czymś rozmyślając. Megami widziała, że chłopak
rozmawiał o czymś po cichu z matką i teraz prowadził ich w jakieś nieznane dotąd
miejsce.
— Gdzie
ty nas prowadzisz Raider? — zmrużyła groźnie oczy. Nie lubiła tajemniczości
zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach
Czerwonowłosy
zignorował pytanie dalej idąc przed siebie, więc reszta nastolatków nie mając
lepszego planu turlała się po prostu za nim. Po jakiś piętnastu minutach przed
nimi zaczął rozprzestrzeniać się wielki klasztor i oczy Osaki zaświeciły.
Poznała
go! To było miejsce, które zwiedzała tamtego dnia z większą grupką dzieci pod
okiem ich opiekunki. Jak na dziecko miała bardzo traumatyczne wspomnienia z
tamtego dnia. Pożar, który tego dnia wybuchł spalił doszczętnie część zabytków
jakie w nim były i zabijając wiele ludzi.
— Po co
tu jesteśmy? — ciało Yuryi zadrżało. Ona także tam była tego feralnego dnia.
— Matka
mi powiedziała, że.. — urwał na chwilę próbując znaleźć odpowiednie słowa i
spojrzał na resztę — po tym pożarze nie potrafiłem się kompletnie otrząsnąć
dlatego jak najszybciej wynieśliśmy się z tego miasta.
Jeden
ze Space’ów zacisnął mocniej dłoń. Wtedy uratował jego i brata strażnik
wbiegający ze szmatą przy buzi by nie wyciągać zbyt dużo dymu.
— Ty
też tu wtedy byłeś?! — Źrenice Megami zrobiły się mniejsze na te słowa. Właśnie
mogli złapać kolejny punkt zaczepienia
— My… —
reszta spojrzała w stronę białego jak ściana Armina — my … także..
Fioletowooka
grzebała w swoim telefonie patrząc co jakiś czas na świątynie próbując wyłapać
jak najwięcej szczegółów. Jak reszta nastolatków rozmawiała między sobą
ustalając szczegóły tamtego strasznego dnia ona ignorując ich całkowicie
ruszyła na schody powoli idąc w górę.
Im
wyżej stawiała stopień tym bardziej czuła jak wchodzi do głębokiej wody.
Poznała już to miejsce, kiedyś czytała o nim w jednej z głupich gazetek swojej
przyjaciółki interesującej się okultyzmem. Jak ktoś mógł wprowadzić dzieci do
tak potwornego miejsca?
Nie
słyszała wołań przyjaciół, którzy zaraz ruszyli za nią. Nie słyszała trąbiących
samochodów i ćwierkania ptaków. Skupiła się tylko na jednej rzeczy. Na figurze
stojącej na wejściu.
Chłopak
opasany czarną szatą przypominający ptasie pióra, idealnie obwiązana opaska
tworząca coś na kształt ptasiego dzioba i oczy.. pełne pogardy dla innych — Tengu. Demon zwiastujący wojnę.
Przełknęła głośno ślinę. Nigdy nie rozumiała wierzeń w takie potwory i nie
chciała się w to nawet zagłębiać. Podskoczyła gdy poczuła dłoń na ramieniu.
— Co ty
wyrabiasz Alex? — Oczy Osaki spojrzały w górę i dopiero teraz ujrzała te figurę
stojącą przed nią
Momentalnie
cofnęła się o dwa kroki prawie wywalając, widziała już ją. Jednak jej
wspomnienia były tak zamglone, że nie mogła sobie przypomnieć w jakiej formie,
jedynie co przelatywało jej teraz przez głowę to czerwone ślepia migające co
jakiś czas.
Reszta
podeszła przyglądając się figurze z wyraźnie niezadowolonymi wyrazami twarzy.
Ona miała w sobie coś tak złego, że mimo bycia tylko z kamienia powodowała
szybsze bicie serca. Prawie podskoczyli gdy usłyszeli głośny dźwięk telefonu
czerwonowłosej.
Klnąc
pod niebiosa złapała za komórkę widząc zastrzeżony numer zacisnęła wściekle
wargi. Niech te kutafony zaczną dzwonić z prywatnych numerów, jak ma zginąć
chociaż chce znać imię swojego mordercy, a nie pierdolić się z nim w jakimś
dziwnym tańcu.
— Halo?
— jej ton był tak niechętny, że pewnie większa część rozmówców by olała te
rozmowę od razu
—
Dodzwoniłam się do panny Megami Osaki? — słysząc kobiecy głos otworzyła szerzej
oczy i potwierdziła cicho — dzwonię do Panienki z komisariatu w Greentown.
Bardzo mi przykro, że musze to przekazać, ale… Pani ciotka… Ona..
Dziewczyna
słysząc resztę zamarła z telefonem przykładając drugą rękę do ust. To co
właśnie usłyszała spowodowało, że kolejny raz jej świat całkowicie się zawalił.
Mimo szoku udało jej się wydusić proste ,, dobrze” i rozłączając się opadła na
kolana czując jak jej ciało zaczyna dygotać.
Przyjaciele
zaczęli coś do niej wołać jednak ona ignorowała każde słowo wybuchając
niekontrolowanym płaczem. Przez jej głowę właśnie przesuwały się obrazy
ostatniego dnia spędzonego z jej przyszywaną matką.
Stała
uśmiechnięta trzymając w dłoni ulubiony kieliszek naszego trunku. Nie wiem czy
to on nas do siebie zbliżył czy jej chęć zastąpienia mi matki. Ciągłe
dogadywanie mi jak na matkę przystało przyprawiało mnie o atak wściekłości
jednak wiedziałam, że robi to tylko dlatego bo chciała dla mnie jak najlepiej.
Dlaczego znowu straciłam kogoś na kim mi zależało?
Boże! Nie, Angie! NIEEEEE!
OdpowiedzUsuńJulka: -Wiem, że ci szkoda, ale nie wrzeszcz tak.
-A co, główka boli?
Julka: -Być może i mnie nie wkurwiaj!
-Ech, no dobrze. Czyli mamy odpowiedź: sekta, jebana sekta! Terroryści! Koniec świata!
Julka: -Ty weź, ty chyba nadal jesteś pijana!
-RATUNKU! POMOCY!
Julka: -Dzisiaj to ja przepraszam za nią, wczoraj się tak nachlała jak nigdy...
-Co? To tylko jedna butelka wina.... I pół szampana.
Julka: -No właśnie!
-A ty z moim bratem Danielsa z wódą piłaś i co?
Julka: -Komentuj, a nie!
-No dobrze, dobrze. Jak można do takiego kościoła dzieci zaprowadzać?! Wstyd i hańba! Biedni, do dziś mają tremę. Ale Meg tak szkoda, już było lepiej! A tu dupa!
Julka: -Życie...
-Ale ten. Rozdział taki cudowny, niesamowity! Jak Jack...
Julka: -Daniels?
-Nie, Sparrow! Ale powiem, że jeszcze czuje te procenty.... Więc się żegnam, pozdrawiam, weny przesyłam i do wtorku!
No i mam ten zaszczyt powiadomić Cię, że ponownie zostałaś nominowana do LBA! Szczegóły tutaj: https://julka-i-jej-historia-w-amorisie.blogspot.com/2016/07/lba.html
UsuńJezu ja ostatnio też napita przyszłam do domu :D Ale za to jaka szczęśliwie napita! Dużo sekt jest pojebanych na świecie. Najciekawsze kiedy one mówią prawdę, a kiedy przeginają? Niestety życie Meg to częstych pech :P Ale kiedyś będzie lepiej! Przynajmniej mi tak zawsze mówią :P
UsuńPozdrawiam i dziękuje za komentarz. Co do LBA zaraz też zrobie :D!
Nieee, Angie ;-; [*]
OdpowiedzUsuńPotworze, jak mogłaś?! ;-;
Megami ma jeszcze bardziej zjebane życie, niż mi się wydawało. :/
Nie zazdroszczę...
No to ja się żegnam i do zobaczenia we wtorek ;)
Ciau~!
Zapalimy jej różdżki jak w Harrym Potterze :D"Trochę się wahałam czy ją zabić, ale to było od początku planowane. Potwór ;_;? Ja tylko czasami mam kocio wampirne zapędy! Meg ma smutne życie to fakt, ale kiedyś będzie lepiej :D!
UsuńPozdrawiam i dziękuje za komentarz!
ANGIE! Jak tak można?! :/
OdpowiedzUsuńNie wolno tak, Raimei. Nie ładnie takie rzeczy wypisywać! ;-;
Po ostatnim rozdziale rozsadzało mną ziryotwanie, a teraz smutek i mały wkurwek ;-;
Zrób rozdział gdzie będę happy, co?
Więc skoro koniec aktu, to w takim razie do wtorku! Ma być happy, jasne? *grozi jej palcem*
No to papatki! Weny życzę!
Zawsze chciałam napisać rozdział o takiej typowej chamskiej egzekucji! No to już nie jest tylko wkurwek :P! Oj nie mogę obiecać kiedy będzie mniej emocjonujący rozdział :D Ale spokojnie wreszcie nadejdzie taki byś była Happy :D!
UsuńPozdrawiam i dziękuje za komentarz do wtorku :D!
I tutaj przybyłam :D! Muszę przyznać twoja twórczość mnie intryguje. Pisać tyle rzeczy w jednym czasie. Do tego załapałam się już na nowiutki szablon, który jest po prostu prześliczny! Megami nie ma łatwego życia oj nie ma.. Ten Kuro.. Wygląda całkiem.. seksownie ;] Czyżby nowy był nowy adorator dla naszej Osakówny?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nowy rozdział ;D!
Witaj :D!
UsuńA to jest aż takie dziwne O_o? Ooo miło słyszeć, że jest śliczny ^^! Oj nie ma nie ma. Co do Kuro - no cóż wszystko będzie wiadomo jak nasz jegomość się pojawi :P
Pozdrawiam i dziękuje za komentarz!