niedziela, 15 stycznia 2017

Rozdział 33: Nasza walka o przetrwanie


Armin patrzył z pożałowaniem na swojego brata, który nieudolnie próbował użyć pistoletu. No tak jego brat  w życiu nie grał w żadne gry komputerowe. Na czole chłopaka zaczęła pulsować żyłka, jeśli chcą pokonać demona czymkolwiek on jest muszą się skupić. A jak na razie to wszystko wygląda na jedną wielką farsę w której muszą brać udział. O losie, losie. Kim w ogóle jest ten facet? Megan uśmiechnięty stał ze swoim wyciągnięty rewolwerem celując prosto w tarczę.
— Co oszukuje człowieka najbardziej? — Megan przeładował broń patrząc na dwóch braci — diabeł w skórze anioła, czyż nie?
— Dalej nie rozumem Megan — Czarnowłosy spojrzał z pod byka na swojego byłego nauczyciela. Czemu byłego? Uciekli. Cała ich grupa uciekła i musieli zrezygnować na jakiś czas ze szkoły. Niby Kuro powiedział, że wszystko się ułoży lecz nie był, co do tego pewien. Ich rodzice nawet nie pamiętają, że mają synów. To było bolesne, ale by chronić rodzinę muszą się poświęcić. Dla ich dobra. Nikt nie wie czy wrócą. — siedzimy na tym zadupiu od dwóch miesięcy, a mój zacny braciszek dalej nie wie jak się trzyma do cholery jasnej broń!
Zielonowłosy zachichotał. No tak to było dosyć zabawne, kiedy jeden z nastolatków nie potrafił nawet porządnie utrzymać pistoletu w dłoniach. Powinien dać niebieskowłosemu coś bardziej specyficznego. Tylko, co? Podrapał się po brodzie po czym podskoczył uradowany i nim którykolwiek z braci się odezwał Ricky ruszył biegiem w stronę jak mniemali schowka wyrzucając wielki wór na zewnątrz.
— Emm.. chcesz nam coś powiedzieć Megan? — Brew Alexyego uniosła się do góry jak zobaczył jak z tego wora wypadło tysiące różnych broni, a wszystkie mieniły się różnym blaskiem. W pewnej chwili w oczy Space’a rzuciły się dwa niepozorne pistolety. Niby zwykła broń, ale miał wrażenie że się świeci.
— Alexy..? — Armin spojrzał na swojego brata pytająco, jednak chłopak go zignorował wyciągając dłoń już w stronę tego błyszczącego cacka. Megan jak zahipnotyzowany także na to patrzył. Jak tylko dłonie nastolatka dotknęły sprzętu niebieskowłosy zniknął na chwilę w świetle po czym jak tylko blask opadł siedział trzymając dwie bronie w ręce.
— To…to było, kiedyś moje…
— Alexy..? — Kolejne pytanie zdenerwowanego czarnowłosego spowodowało, że różowe oczy spojrzały na brata i pierwszy raz poczuł jakby go nie widział wieki. Dalej ściskając bronie rzucił się w stronę zdziwionego nastolatka przytulając do niego.
— Coś ty mu zrobił?!
— To.. to nie ja… — Jezu to zaczynało być skomplikowane. Te bronie leżały tutaj setki lat, jak nie tysiące. Z tego co mówił Kuro, gdy nadejdzie moment ma dać je obu chłopcom. Ale czemu teraz? Armin próbując wydostać się z uścisku chlipiącego Alexy’ego miał już w głowie tysiące scenariuszy. Te bronie są nafaszerowane jakimś LSD czy pigułką gwałtu. Jak kurwa nic. Zielonowłosy jak w mantrze podszedł do broni, którą pamiętał w dłoniach chłopaka. Podniósł kuszę kierując się już w stronę drugiego z bliźniaków. Czarnowłosy był tak skupiony na oswobodzeniu się, że nie zauważał idącego w jego stronę nauczyciela. — czas na potwierdzenie mojej teorii!
Wcisnął kuszę w jego rękę i braci kolejny raz otoczył blask, który po chwili ustał. Fioletowe oczy dosłownie na chwilę zrobiły się mętne by zaraz ożyć nowym blaskiem. Pomrugał parę razy jakby szukał odpowiedzi przed sobą, gdy zobaczył dalej przytulającego go brata. Teraz rozumiał..
— Ty skończony debilu… to było tysiące lat temu — Zaśmiał się drapiąc po głowie. Zabawne, pamięta jak zginęli. Pamiętał ten ból, ale teraz widzi przed sobą żywego Alexy’ego. Mają nowe życie już od tylu lat, a zmieszanie jej z przeszłością było jak miód na serce. Zginęli, ale odżyli w lepszej Erze. Niebieskowłosy zaśmiał się odsuwając od niego i uderzył brata bronią w bok. Od tak dawno tego nie robił, że jak teraz to się wydarzyło poczuł ciepło w sercu. Usłyszeli sztuczny kaszel i obaj spojrzeli na zielonowłosego, który bujał się na swoich butach — och… teraz wreszcie cię pamiętam.
— Winszuję. Szkoda, że ja was nie jak pewnie wy mnie — Podrapał się nerwowo po głowie. Jakim cudem ta dwójka odzyskała swoje wspomnienia bez śmierci? JAKA JEST TEGO KURWA ZASADA?! Zobaczył jak Space, który dopiero co nie potrafił utrzymać broni w rękach podrzuca sobie ją jakby to była zwykła zabawka dla dzieci. Oczy lisa rozszerzyły się jeszcze bardziej jak zobaczył, że broń z pistoletów zamieniła się w długie dwie włócznie, potem w pazury i na koniec znowu wróciła do swojego stanu — co to jest do cholery?
— Pierwszy raz nas o coś pytasz. A to nowość. — Alexy zachichotał wyciągając dłonie przed siebie przez co broń znowu przybrała wygląd dwóch włóczni — nasze bronie są specyficzne. Żywi się naszą magią.
— Którą zbieraliśmy w sobie nieświadomie przez te lata życia — Armin podrapał się po głowie jakby głupio mu było tłumaczyć coś tak oczywistego. Czy Megan też tak się czuł tłumacząc im coś jak jeszcze nic nie pamiętali — każda z broni zamienia się w to samo. Ale najczęściej przybiera taką postacią jaką oczekuje właściciel.
Więc siedzieli na tym pieprzonym pustkowiu przez dwa miesiące.. By się tylko dowiedzieć, że wystarczyło iż dałby im te bronie od razu i mogliby w spokoju iść już na te wojnę? Czy on jest kurwa w ukrytej kamerze czy jak? Gdy tylko wynieśli się z miasta. Rozdzielili się i dwójka bliźniaków przypadła pod piecze fizyka, a Megami pod opiekę Sugita i oko Yasudy. Jak kiedykolwiek mógł kogoś wyzwać to w tym momencie Kuro był dla niego chujem, mendą i mógł spłonąć w najczarniejszym ogniu jaki kiedykolwiek stworzy za pomocą swojej lisiej magii. Jeśli kiedyś zginę Kuro Yasuda. Pamiętaj masz przejebane.

________________

Trójka chłopców stanęła przed starą zniszczoną wioską i brwi całej trójki uniosły się do góry, gdy zobaczyli liczne zniszczenia. ON TAK NA POWAŻNIE?!
— Megan przecież to jakaś skończona rudera… — Armin skrzywił się widząc jak w niektórych budynkach odpadają dachy. Co gorsza wyglądało jakby pokrycia domów były z siana.
— Ha.. ha.. ha — Zielonowłosy opuścił zrezygnowany dłonie. To ma być kryjówka? To tutaj ma się ukrywać i szkolić całą trójkę? W starej wiosce tengu. Zobaczył zmartwione spojrzenia dwójki mężczyzn i wyprostował się niczym struna. Nie może się teraz wycofać. Oni na niego liczą, Tomas na niego liczy, Megami na niego liczy.
— Widzę, że to twoja ostatnia twarz Megan i najlepsza twarz ze wszystkich.
Tak to jego ostatnia twarz. Twarz, którą powinien mieć od początku. Uśmiechnął się do nich cierpliwie chcąc jakoś dodać odwagi, gdy do głowy przyszedł mu pewien pomysł. W tej wsi był zamek w którym mieszkali oni wszyscy! Musiał się ostać. Zrobią sobie w nim przystań do treningów, a przy okazji opowie im wszystko, co wie.
— Ta skończona rudera to wasz były adres zamieszkania. Witajcie w wiosce Tengu!
— Wi..wioska T- tengu? — Zajęknęli się oboje, jednak zaraz Alexy ruszył przed siebie zaczynając przyglądać  się wszystkiemu z zainteresowaniem. To tutaj, kiedyś mieszkał.. W tym momencie jego serce wesoło zabiło jakby przywitał starego przyjaciela. Z uśmiechem na twarzy dotknął spróchniałego już drewna chcąc tym sposobem przywitać się z tym miejscem. Jego dom.. ich stary dom. On naprawdę istniał! Popatrzył do tyłu widząc czarnowłosego, który właśnie dotykał jakiegoś przyrządu. Pewnie idiota szuka czegoś takiego jak PSP.
— Niesamowite.. to naprawdę istnieje.. — Nie przyznał się przed bratem, ale także poczuł ten przyjemny skok jak dotknął tego dziwnego drewnianego klocka. Czym to było? Uśmiechnął się do siebie podnosząc przedmiot do góry i wtedy usłyszał śmiech dziecka oraz przed chwilę miał wrażenie, że trzyma małe pięcioletnie dziecko w dłoniach unosząc coraz wyżej.
— Nii-san wyżej! — Odbiło się w jego uszach jakby oglądał jakiś film. Dziecko miał krótkie czarne włosy i fioletowe oczy oraz co ciekawe małe czarne skrzydełka niczym kruk.
Z szoku upuścił przedmiot, aż dwójka chłopców na niego spojrzała.
—Wszystko w porządku Space?
— T.. tak — Uśmiechnął się sztucznie próbując znaleźć źródło tego dziwnego widziadła z przed chwili. To nie było normalne.. Czy to są właśnie wspomnienia? — trochę za ciężkie.
— Jasne. Chodźcie czas byście zobaczyli zamek — Machnął do nich dłonią i bez żadnego sprzeciwu ruszył przed siebie zaciskając mocniej dłonie na plecaku. Pierwszy raz przekroczy budynek w którym żyły tengu. Niesamowite uczucie. Uśmiechnął się do siebie. Zawsze wierzył, że kiedyś zobaczy coś niesamowitego. Czas zdobyć świat!
Bliźniacy dobiegli do niego i we trojkę wspięli się na wielką górę, która z daleka wyglądała jak mała górka. Ich oczy jak i usta otworzyły się szeroko niedowierzając w to co widzom. Armin aż trzy razy przecierał swoje organy czy aby na pewno nie są w jakiejś grze, ani czy to nie jest sen. Przed nimi rozpościerał się widok jak z jakiegoś filmu. Wielka zielona trawa idealnie oświetlona przez słońce rosła na całym otoczeniu, co jakiś czas przyciemniania przez wielkie drzewa Sakury oraz zwykłe zielone rośliny. Przy krzakach właśnie siedział królik podgryzając jakieś jagody, a kawałek dalej płynęła woda spływająca powoli do jeziora. Na środku tej scenerii stał wielki zamek, który przy teraźniejszym zachodzie dawał mu iśćie baśniowy wygląd. Dla takich chwil warto żyć. Nawet jeśli za jakiś czas trzeba stanąć oko w oko z przeznaczeniem. Megan przeszedł kawałek i stanął przed nimi kłaniając się lekko.
— Witajcie z powrotem w domu Filary Tengu.

________________

To było aż dwa miesiące temu. Ciężko uwierzyć jak ten czas leci. Zielonowłosy miał już zaproponować by ruszyli z powrotem do zamku zjeść jakąś kolację, którą notabene zawsze gotował Alexy. A dlaczego? Armin się bał, że zielonowłosy dosypie im coś do środka. Nagle walnęły drzwi od wejścia do ogrodu i cała trójka spojrzała w tamtą stronę. Z zamku zaczęły wychodzić po kolei postacie ubrane w czarne stroje z dziobami podobnymi do kruków i stawali rzędem jakby chcieli kogoś przywitać oficjalnie. Gdy tylko ostatni z nich stanął po lewej stronie prostując się z drzwi zaczął wychodzić wysoki mężczyzna z pięknymi skrzydłami stając na początku schodów.
— Gratuluje Meganie — Głos Kuro uderzył w jego uszy. To.. naprawdę Yasuda? Poczuł jak w jego twarz uderza fala gorąca. Był piękny. Niesamowity. Bajeczny. Majestatyczny. Nie potrafił znaleźć słów by opisać to cudowne mityczne stworzenie — spełniłeś swoje zadanie najlepiej jak potrafiłeś. Czas byśmy stanęli ramię w ramię. Megami!
Wszyscy zamarli przypominając sobie, że nie widzieli kobiety dobre dwa bite miesiące. Armin zaczął z zainteresowaniem stawać na palcach by zobaczyć jak postać sunie w stronę mężczyzny. Oczy Alexyego otworzyły się szeroko jak kobieta ubrana w ten sam strój co reszta stanęła obok nastolatka i jedynie co zdradzało prawdziwość to jej kolorowe źrenice.
— Czas byśmy posprzątali chłopcy — Megan zobaczył jak Osaka dzierży w dłoni długą czerwoną włócznię ściskając ją mocno — i odbijemy resztę naszej rodziny. Witajcie z powrotem!
Bliźniacy spojrzeli na siebie i ruszyli biegiem ignorując już Rickiego wbiegając po schodach. Dłonie dziewczyny jak Kuro rozłożyły się szeroko i dwójka chłopców wpadła w ich ramiona, a reszta straży otoczyła całą tulącą się czwórkę niczym ścianę. Nie kłamiąc jego by nawet rozczulił ten widok, gdyby nie widmo tego co ich czeka niedługo. Zapalił papierosa wsuwając sobie do buzi.
— Boisz się?
— A jak myślisz złamany gnojku? — Odwrócił się i z szoku papieros wypadł mu z ust. Obok niego stał Sugita, ale nie sam. Zaraz za lisem stał Tomas oraz Pres obserwując dziwne zachowanie według niego Tengu z uniesioną brwią. On jako dumny demon jakoś sobie nie wyobraża by tak się przytulał do nich wszystkich. Zwłaszcza do swojego szefa, bo ten by go jeszcze seksualnie wykorzystał. — Skąd was tu tyle?!
— Musimy wesprzeć naszego kochanego szefa — Yamura przewrócił oczami — ale łapy przy sobie zwyrolu. Jestem tutaj tylko ze względu na moją ukochaną Panią.
— Jasne, jasne — Tomas poklepał go po plecach śmiejąc się pod nosem — i dlatego przyciągnąłeś tutaj także Presa, tak?
Zielonowłosy uśmiechnął się szeroko. Oni naprawdę przyszli dla niego. Nawet ten złamany alkoholik. Usłyszeli wołanie i zobaczyli młodszą Osakę wyciągająca w ich stronę dłonie.
— A wy do tulania nie przychodzicie? Też jesteście naszą rodziną.
Lisy popatrzyły na siebie i ze śmiechem ruszyli w stronę schodów, gdzie stali już wszyscy Tengu. Czas na nową Erę. Erę w której klany Tengu i Lisy stają do wojny, którą muszą wygrać bez względu na konsekwencję.

_________________

Niebieskowłosy ruszył w stronę pokoju, gdzie prawdopodobnie była Megami. Przypomniał sobie wszystko z przeszłości i teraz mieszając to z teraźniejszością jeszcze bardziej go zmieszało. Jest jego szefową, liderką, dowódcą całej ósemki. A on? Nawet w tamtym czasie był tylko zwykłym strażnikiem. Westchnął czując jak uciska go w sercu. A jeśli wybierze Kastiela? Chciał już się zawrócić, kiedy otworzyły się drzwi w których stanęła zdziwiona czerwonowłosa.
— Alexy..? Co tu robisz o tej godzinie? — Właściwie było już dobrze po drugiej w nocy i widząc nastolatka przed drzwiami mocno się zdziwiła. Myślała, że to ten idiota Megan i chciała go pogonić w diabły. Widać Sugita naprawdę wziął sobie do serca by go pilnować. Wybranie go jako swojego psa było jednym z najlepszych wyborów jej życia.
— Ja.. emm… — Nagle zatrzymał się na jej oczach widząc lekkie zamglone spojrzenie, a na policzkach zobaczył wypieki — jesteś pijana?
— Ta..tak jakby nie do końca — Uśmiechnęła się zakłopotana. Cholera jasna zmyła się pierwsza z imprezy udając, że jest zmęczona, a chciała po prostu sama pobyć ze swoimi myślami. — może.. może wejdziesz?
Space popatrzył to w lewo to w prawo jakby chciał zobaczyć czy nikt nie widzi i pokiwał ochoczo głową. Nastolatka przepuściła go w drzwiach i sama rzuciła jeszcze spojrzenie na korytarz po czym zamknęła je cicho. Niebieskowłosy rozejrzał się po pokoju widząc ten sam chaos co u niej w domu i uśmiechnął się na to wspomnienie. Te piękne czasy, kiedy upijali pierwszy raz Armina. Jak wspólnie szukali sposobu by pomóc Kastielowi i Veronie. I jego oczom rzuciło się jak komórka leżała przy whisky by zaraz pytająco spojrzeć na dziewczynę. Jak nic nie mówiła podszedł do komórki widząc ostatni sms jaki dostała od Raidera. Odwrócił w jej stronę zmartwiony spojrzenie.
— Przepraszam.. — Usiadła zrezygnowana na podłodze — nie potrafię się pozbierać po tym. Tak nagle zniknął. A to wszystko moja wina..
— Niby z której strony? — Chłopak złapał za szklanki i postawił przed nimi nalewając whisky oraz wciskając dziewczynie w dłonie — on od początku wahał się jak kobieta z okresem.
— Z jednej tak… ale wiesz tyle tajemnic wychodziło na wierzch i Sugita.. powiedział mi, że dopiero się wściekł jak usłyszał, że pojechaliśmy razem.
— Bał się geja?
— Wiesz o co chodzi Alexy! Do tego jak Kuro dał mi moją starą broń wróciły wspomnienia ja.. naprawdę go kochałam nawet w tamtym wcieleniu.
— Rozumiem — Pokiwał głową jakby chciał jakoś to przełknąć i wlał sobie napój do ust.
— Słyszałam, że siedzieliście tu bite dwa miesiące.
— O.. och tak. Nikt o nas nie pamięta. Nawet nasi rodzice nie wiedzą, że mają synów — Zaśmiał się prawie, że z rozpaczą wlewając kolejną szklankę do ust. To nie byli jego prawdziwi rodzice, ale to i tak bolało. Zadbali o nich, otoczyli opieką, a oni ich zostawili czyszcząc pamięć.
— To musi boleć — Popatrzyła na niego także pijąc whisky.
— Bardzo.
Siedzieli tak długo, aż wreszcie wypili ze trzy butelki jakie ostały się u niej w pokoju kończąc właśnie ostatnią. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Tak jak na samym początku znajomości. Alexy żartował na temat głupich doczepek Amber, mody oraz psa dyrektorki. Za to Osaka śmiała się opowiadając mu jak ostatnio złapała się za głowę, kiedy przypomniała sobie historię, kiedy to Armin spalił marihuanę Alexy w kominku. Wbrew wszystkiemu mimo czującego na karku lodowatego wiatru śmieli się głośno. Mogli zginąć, ale nikt nie zabierze im wspomnień z tamtych pięknych dni.
— Wtedy, co byliśmy na wyjeździe z Meganem. Gdy graliśmy w Wii — Nastolatek obserwował ją jak usta kobiety zaczynały rozszerzać się coraz bardziej — naprawdę poczułam jakbyśmy wszyscy byli jedną rodziną. I wyszło, że wcale się nie myliłam.
— Miło mi to słyszeć — Pamiętał te grę w siatkówkę, kiedy to Ricky prawie zginął. Niby tak mało czasu od tego minęło, a on ma wrażenie jakby to się działo wieki temu.
— Ta.. albo Kastiel opowiadający jak to po pijanemu chciałam wylecieć na Madagaskar — Zaśmiała się pod nosem przypominając sobie tego pięknego kaca. To było takie szczeniackie i lekko posmutniała — to jest zabawne, że spotkaliśmy się wszyscy razem, a kochałam go w tamtym wcieleniu tak bardzo.
— A teraz? — Poczuł jak serce zaczyna go boleć. Przecież nie zmusi jej do miłości. Do tego dalej o nim myśli, więc musi go kochać.
— Nie wiem.. — Wzruszyła ramionami wylewając sobie do gardła całą zawartość szklanki — próbowałam o tym rozmawiać z Kuro, jednak nie potrafił mi pomóc tłumacząc, że sama znajdę drogę. Tak jak i on.
— Ale czy ta droga będzie wspólna. — Zacisnął mocniej dłoń na szklance. Jaka jest ich droga? Czy spotka na niej Megami.
— Tego nikt nie wie — Uśmiechnęła się krzywo. Ona sama nie wie jakiej drogi szuka. Zapadła między nimi krępująca cisza i niebieskowłosy popatrzył na nią smutny. Może nie powinien teraz tego robić? — Alexy?
— Tak? — Przysunął się odrobinę w jej stronę. Mieli poczekać, aż wszystko się skończy. Dlaczego teraz nie potrafi wysiedzieć na tym pieprzonym tyłku.
— Ludzie są słabi, co? — Odłożyła swoją szklankę widząc jak chłopak się do niej przysuwa. Czuła się dzisiaj naprawdę źle i potrzebowała jakiejkolwiek bliskości. Zostali tylko oni.
— Bardzo — Nim czerwonowłosa odpowiedziała coś na to Space pocałował ją delikatnie. Nie potrafił się przed tym powstrzymać. To było silniejsze od niego. Szybko się od niej oderwał spuszczając wzrok — przeprasza Megs..
Uśmiechnęła się dotykając swoich warg. A jeśli to jest jej droga? Uniosła lekko brodę zdziwionego chłopaka i zobaczył pierwszy raz od dłuższego czasu ten uśmiech na jej twarzy. Nie smutny, nie wymuszony. Prawdziwy uśmiech. Niebieskowłosy bez słowa poderwał się kolejny raz wpijając się w jej usta przez co dwójka nastolatków poleciała na ziemię wylewając resztę alkoholu. Osaka nie wiedziała czy robi dobrze i czy to wina alkoholu, ale postanowiła ponieść się chwili i zaczęła odwzajemniać pocałunki chłopaka. Wplotła swoje dłonie w jego włosy delikatnie je gładząc, a Space jeszcze bardziej pogłębił pocałunek dotykając jej języka. Tego właśnie mu brakowało. Sam nie wiedział czy dobrze robi. W końcu wypili tyle alkoholu, że ciężko by myśleli trzeźwo. Oderwali się od siebie z głośnym mlaskiem po czym Alexy zjechał pocałunkami na jej szyję. Ustami zaczął zaznaczać szlak od jej ucha aż po obojczyk zatrzymując się tam na dłużej. Megami jęknęła czując pieczenie w tamtym miejscu i zjechała lekko dłoniami na jego kark delikatnie go drapiąc. Space wsunął swoje dłonie pod jej koszulkę zarysowując palcem linię jej bioder i usłyszał jej zadowolony pomruk. ( dop. Aut. Mój boże co ja piszę xD) Odsunął się od szyi dziewczyny i spojrzał na nią zaciskając nerwowo wargę czując pod palcami już jej koronkowy stanik. Cholera jasna.. on tego nigdy nie robił z kobietą.
— Coś nie tak Alexy? — Otworzyła oczy widząc zarumienionego nastolatka. No tak. Przecież on nigdy z kobietą.. Powinna się spodziewać tego — poczekaj pomogę ci. Pomóż mi wstać.
Wstał z dziewczyny wyciągając do niej dłoń, a ona ochoczo za nią złapała. Jak tylko stanęła chłopak ją objął w talii uśmiechając się szeroko wiedząc, że jest już pewnie koloru jej włosów. Nie spodziewał się, że całowanie z kobietą będzie takie.. fajne. Czerwonowłosa wpiła się w jego usta przyciągając go do siebie i niebieskowłosy nawet nie był świadomy tego, że zbliżają się do łóżka. Osaka po drodze rozpinała jego kimono by przy łóżku się go z niego pozbyć i rzucając, gdzieś w kąt. Mało ją teraz interesowało, gdzie to ma się znaleźć. Pchnęła go na łóżko siadając już na nim okrakiem. Bez zbędnych ceregieli zrzuciła także swoją koszulkę zostając w samym koronkowym staniku i majtkach. Space zawsze chodził w koszulkach, więc kolorowo oka uniosła zdziwiona brew do góry jak zobaczyła dość dobrze zarysowane mięśnie. Nie Bóg wie jakie cudowne, ale jak najzwyklejsze. Twarz chłopaka jak tylko zobaczył kobietę w samej bieliźnie zrobiła się czerwona i poczuł dziwny ucisk w dolnej partii ciała.
— Czemu ty chodzisz w koszulkach skoro masz klatę niczego sobie, co Space? — Nachyliła się nad nim cicho mrucząc i gryząc go w ucho. Musi go trochę zrelaksować, bo chłopak jej tu zejdzie na zawał zanim cokolwiek zrobią.


____________________________

Wiem nie było mnie kupę czasu, bo ostatni rozdział był jakoś w październiku. Wpadłam w taki wir i brak weny, że tylko Servamp jako tako mi szedł serio. Lecz obiecałam wam, że doprowadzę te serię do końca tak więc zrobię to choćbym miała się posikać :P!

Przepraszam za te jakże dzikie opisy i że urwałam w takim momencie, ale ja pisząca takie rzeczy to aż dziwnie.




7 komentarzy:

  1. PROSZE CHCĘ ABY MEGS BYLA Z KASEM >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach to się dowiemy z kim będzie w ostatnimi rozdziale :3!

      Usuń
  2. zaglądnęłam przypadkiem i powiem, że mnie to wciągnęło!
    zapraszam do siebie: https://thechosenoones.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Och nie wiem zależy kiedy będę miała chwilę by napisać :P

      Usuń
  4. Witam,
    wiesz może co to Katalog blogów Słodkiego Flirtu? Pewnie, że tak! Stworzyłam Spis blogów Słodkiego Flirtu, właśnie na kształt tamtego. Jeśli zdecydujesz się na dołączenie do spisu, to śmiało pisz!
    Tu masz link: http://spisblogowslodkiegoflirtu.blogspot.com/
    Pozdrawiam, życzę dalszych sukcesów w dziedzinie pisania!

    OdpowiedzUsuń